X
ďťż

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Oczywiś li
cie pomogę pani, jeś
zdołam.
Głos miał miękki, łagodny i
Mary zorientowała się od razu,
że musi to byćczłowiek
wykształcony.
- Mieszkam w oberĹźy "Jamajka"
- powiedziała.
Ledwie jednak wyrzekła te
słowa, już ich pożałowała.
Teraz on na pewno nie zechce
jej pomĂłc; sama nazwa oberĹźy
wystarczy, żeby zacią ł konia i
zostawił ją tutaj na łasce
losu. Jakaż była głupia!
Mężczyzna milczał przez
chwilę, jak się zresztą
spodziewała, ale kiedy znów
przemówił, głos mu się wcale
nie zmienił, był równie łagodny
i uprzejmy jak przedtem.
- OberĹźa "Jamajka" -
powiedział. - Daleko pani
odeszła od goś
cińca. Musiała
pani iś
ćw przeciwnym kierunku.
Jest pani w tej chwili po
drugiej stronie wzgĂłrz Hendra.
- To mi nic nie mĂłwi -
odparła. - Nigdy dotychczas tu
nie byłam. Niemą drze zrobiłam,
że w zimowe popołudnie
zapuś
ciłam się tak daleko. Będę
wdzięczna, jeżeli pokaże mi pan
właś ś
ciwą cieżkę, a jak już
będę na trakcie, dojdę niedługo
do domu.
Mężczyzna zastanawiał się
chwilę, po czym zeskoczył z
siodła na ziemię.
- Jest pani wyczerpana -
rzekł. - Nie może już pani
kroku zrobić a co więcej, ja
,
pani nie pozwolę. Do wsi już
niedaleko i pojedzie pani tam
konno. Zechce pani podaćmi
stopę, pomogę pani wsią ś .
ć
W jednej sekundzie Mary
siedziała w siodle, a on stał
przy koniu, trzymają c go za
uzdę.
- Tak jest lepiej, prawda? -
powiedział. - Musiała pani
odbyćdługą i ciężką wędrówkę
przez torfowiska. Buty i dół
spódnicy ociekają wodą .
Pojedzie pani ze mną do domu,
wysuszy ubranie, odpocznie
trochę i zje kolację, a potem
sam zawiozę panią do "Jamajki".
Mówił tonem tak troskliwym, a
zarazem spokojnym, Ĺźe Mary
odetchnęła z ulgą , uwolniona
chwilowo od wszelkiej
odpowiedzialnoś
ci i chętnie
oddają c mu się pod opiekę. On
skrócił wodze, żeby jej było
wygodniej, a kiedy podniósł
przy tym głowę, ujrzała po raz
pierwszy jego oczy spod ronda
kapelusza. Były to dziwne oczy,
przejrzyste jak szkło i tak
blade, iż niemal białe; nigdy
dotychczas takich nie widziała.
Wpatrywały się w nią nie
mrugają c, uporczywie, jak gdyby
czytały w jej myś
lach, i Mary
poczuła, że mu się poddaje, że
mu ulega, lecz nie było to
przykre uczucie. Włosy pod
czarnym kapeluszem również miał
białe i Mary odwzajemniła jego
spojrzenie z pewnym
zdziwieniem, gdyż twarz miał
gładką , bez zmarszczek, a głos
człowieka młodego.
Wtem, z przypływem
zakłopotania, zrozumiała powód
jego niezwykłego wyglą du i
odwróciła oczy. Był albinosem.
Mężczyzna zdją ł kapelusz.
- Może najlepiej będzie,
jeżeli się przedstawię - rzekł
z uś
miechem. - Wprawdzie
spotkaliś
my się w szczególnych
okolicznoś
ciach, ale zwyczaj
wymaga prezentacji. Nazywam się
Francis Davey i jestem pastorem
w Altarnun.
Rozdział VII
Dom tchną ł dziwnym spokojem,
rzadko gdziekolwiek odczuwanym
i trudnym do okreś
lenia. Był
jak dom ze starej bajki,
odkryty przez bohatera w noc
letnią . Powinna go była otaczać
gęstwina kolczastych krzewów,
przez którą bohater musiałby
torowaćsobie drogę nożem, a
następnie powódz kwiatów o
olbrzymich koronach, nie
pielęgnowanych ręką ludzką .
Gigantyczne paprocie winny by
rosną ćpod oknami, paprocie i
białe lilie na długich
łodygach. W bajce broniłby też
dostępu bluszcz okrywają cy
szczelnie mury, a sam dom
pogrą żony byłby we ś
nie od
tysią ca lat.
Mary uś
miechnęła się do swych
rojeń i znów wycią gnęła ręce w
kierunku płoną cych na kominku
wielkich szczap. Cisza
sprawiała jej przyjemnoś ,
ć
koiła znużenie i usuwała
strach. Jakże odmienny był to
ś
wiat od "Jamajki". Tam cisza
była złowroga, agresywna, nie
zamieszkane pokoje wydzielały
odór stęchlizny. Tutaj było
inaczej. PokĂłj, w ktĂłrym
siedziała, tchną ł bezosobowym
spokojem bawialni, do ktĂłrej
weszło się w nocy. Meble, stół
poś cianach
rodku, obrazy na ś
nie miały owego wyglą du
przedmiotĂłw dobrze znanych,
należą cego do pory dziennej;
sprawiały wrażenie ś cych
pią
istot, ujrzanych niespodzianie
o północy. Mieszkali tu niegdyś
ludzie, szczęś
liwi, zadowoleni
ze swego losu: starzy
proboszcze z butwieją cymi
księgami pod pachą , a tam przy
oknie siwowłosa kobieta w
ciemnej sukni pochylała się
nawlekają c igłę. Wszystko to
było bardzo dawno. ś teraz
pią
na cmentarzu za bramą , imion
ich nie można już odcyfrowaćna
poroś
niętych mchem płytach.
Odką d odeszli, dom zamkną ł się
w sobie i umilkł, a człowiek,
który tu mieszka, pozwolił, aby
charakter nadany tym wnętrzom
przez poprzednich mieszkańców
pozostał bez zmiany.
Mary obserwowała pastora,
kiedy nakrywał do stołu przed
kolacją , i myś
lała o tym, jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •  

    Drogi uzytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczac Ci coraz lepsze uslugi. By moc to robic prosimy, abys wyrazil zgode na dopasowanie tresci marketingowych do Twoich zachowan w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam czesciowo finansowac rozwoj swiadczonych uslug.

    Pamietaj, ze dbamy o Twoja prywatnosc. Nie zwiekszamy zakresu naszych uprawnien bez Twojej zgody. Zadbamy rowniez o bezpieczenstwo Twoich danych. Wyrazona zgode mozesz cofnac w kazdej chwili.

     Tak, zgadzam sie na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu dopasowania tresci do moich potrzeb. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

     Tak, zgadzam sie na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu personalizowania wyswietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych tresci marketingowych. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

    Wyrazenie powyzszych zgod jest dobrowolne i mozesz je w dowolnym momencie wycofac poprzez opcje: "Twoje zgody", dostepnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usuniecie "cookies" w swojej przegladarce dla powyzej strony, z tym, ze wycofanie zgody nie bedzie mialo wplywu na zgodnosc z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.