X
ďťż

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Potem odstawiłam dzbanek na rozgrzaną płytę
i wróciłam do Coopera.
Peter popatrzył na mnie znad brzegu kubka. Nie
skomentował mojej zmiany miejsca, może nawet jej
nie zauwaĹźył. Cichym głosem, w ktĂłrym pobrzmie­
wała jednak coraz większa stanowczość, kontynuo­
wał rozmowę.
- Jeśli ani ty, ani nikt z załogi nie maczał palców
w przemycie brylantów, to w jaki sposób trafiły one
na pokład Swobody!
- Nie wiem - burknął Cooper.
- Nie masz Ĺźadnej teorii?
- Przypuszczam, Ĺźe wniesiono je, kiedy cumo­
waliśmy w Grand Bank.
- Wniesiono? To znaczy, kto wniósł?
- Gdybym wiedział, nie siedziałbym tu teraz,
- A gdzie byś był?
- Na morzu. Aowiłbym ryby.
- Aódz została skonfiskowana - wyjaśniłam
44 DOM NA KLIFIE
Peterowi. - Załoga wystąpiła o zasiłek dla bezrobot­
nych. Wszyscy na tym tracą.
W oczach Petera dojrzałam błysk współczucia.
Po chwili ponownie zwrócił się do Coopera.
- Dlaczego ktoś wybrał akurat Swobodę!
- Bo pływamy według ustalonego harmono­
gramu. Jesteśmy punktualni, spolegliwi i nieza­
wodni. Nikt nigdy nie miał do nas Ĺźadnych za­
strzeżeń.
- AĹź do teraz.
Cooper nic nie odpowiedział. Ponieważ stałam
za nim, nie widziałam jego twarzy, ale byłam
pewna, że usta ma mocno zaciśnięte. Czułam bijącą
od niego wściekłość, nad którą z trudem panował.
Podejrzewałam, Ĺźe jeszcze chwila i wyjdzie, trzas­
kając drzwiami, a na to nie mogłam pozwolić. Czym
prędzej więc się za nim ujęłam.
- Cooper naprawdę jest niewinny. Znam go od
dziewięciu lat; w tym czasie ani razu nie zrobił nic,
do czego można by się przyczepić. Prowadzi rejestr,
w któiym szczegółowo notuje, dokąd wypływa, na
jak długo, co złowił i w jakiej ilości. Władze
portowe mają do niego pełne zaufanie. Ja również.
Po prostu ktoś go wykorzystał, a my musimy
odkryć, kto to był.
- Co proponujesz? - spytał Peter. - Masz jakiś
pomysł?
- Chciałam cię spytać o to samo.
Wypił kilka łyków kawy, odstawił kubek na stół,
odchylił się.
Barbara Delinsky 45
- Mogę porozmawiać z policją. Wprawdzie
gliniarze są przekonani, że mają winnego, ale mogę
im zasiać trochę wątpliwości. Zaszkodzić nie za­
szkodzi, ale czy pomoże? Wątpię. Nie sądzę, aby
jeszcze raz chcieli przeprowadzić śledztwo. - Po­
patrzył na Coopera, potem na mnie. - Możemy sami
to zrobić, trzeba by wynająć detektywa... Ale to
kosztuje.
- Nie - sprzeciwił się Cooper. - Nie będziemy
nikogo wynajmować.
Zacisnęłam rękę na jego ramieniu.
- Pomyślimy o tym - zwróciłam się do Petera.
- Co jeszcze możemy zrobić?
- Rozmawiać - odparł. - Z każdym, kto ma
cokolwiek wspólnego z Cooperem i jego pracą.
W pierwszej kolejności z członkami załogi. KaĹź­
demu z nich chciałbym zadać kilka pytań.
- Nie denerwuj się - powiedziałam cicho, wy­
czuwając, jak Cooper się spina. - Peter ma rację.
Nawet jeśli nic nie wiedzą, mogą wystąpić jako
świadkowie obrony.
- No widzisz? Chciałem uniknąć tego całego
zamieszania.
- I co byś zrobił? Miałeś inne wyjście?
- Mogłem zwrócić się o pomoc do McHen-
ry'ego.
- McHenry by sobie nie poradził. - Westchnę­
łam głośno. - Cooper, przecieĹź juĹź o tym roz­
mawialiśmy. McHenry załatwił ci zwolnienie za
kaucją. Trwało to dwa razy dłużej, niż powinno.
DOM NA KLIFIE
46
Tak, podjąłby się twojej obrony. I masz rację, nie
zadawałby pytań, nie zawracałby nikomu głowy.
Ale nie wywalczyłby dla ciebie uniewinnienia.
A przecieĹź o to chodzi. Inaczej trafisz za kratki.
- Wiem - warknął zniecierpliwionym tonem
Cooper.
Ale ja jeszcze nie skończyłam mówić. Czasem
jak zacznę, to trudno mnie powstrzymać.
- Zbyt ciężko pracowałeś, żeby wszystko teraz
zaprzepaścić. Nie pozwolę ci pójść do więzienia.
Pomyślałeś o Benie? Co z nim będzie, jak cię
zamkną? Co będzie ze mną? - Wbiłam oczy
w Petera. - Uzasadniona wątpliwość, tak? To by
wystarczyło, prawda? Trzeba przedstawić im uza­
sadnioną wątpliwość? - Ignorując dzwoniący te­
lefon, ponownie zwróciłam się do Coopera: - Nie
twierdzę, że to będzie łatwe, ale wierzę, że Peter
potrafi oczyścić cię z zarzutów. Musisz jednak
mu pomĂłc, wszyscy musimy z nim współpraco­
wać.
- Mógłbym w tym czasie łowić ryby...
- Oczywiście. A ja mogłabym lepić garnki. Ale
to jest ważniejsze, Cooper. Chodzi o twoją wolność,
o twoje Ĺźycie.
- Moje życie? - mruknął pod nosem. - A czy
ono jest cokolwiek warte? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •  

    Drogi uzytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczac Ci coraz lepsze uslugi. By moc to robic prosimy, abys wyrazil zgode na dopasowanie tresci marketingowych do Twoich zachowan w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam czesciowo finansowac rozwoj swiadczonych uslug.

    Pamietaj, ze dbamy o Twoja prywatnosc. Nie zwiekszamy zakresu naszych uprawnien bez Twojej zgody. Zadbamy rowniez o bezpieczenstwo Twoich danych. Wyrazona zgode mozesz cofnac w kazdej chwili.

     Tak, zgadzam sie na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu dopasowania tresci do moich potrzeb. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

     Tak, zgadzam sie na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu personalizowania wyswietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych tresci marketingowych. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

    Wyrazenie powyzszych zgod jest dobrowolne i mozesz je w dowolnym momencie wycofac poprzez opcje: "Twoje zgody", dostepnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usuniecie "cookies" w swojej przegladarce dla powyzej strony, z tym, ze wycofanie zgody nie bedzie mialo wplywu na zgodnosc z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.