X
ďťż

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

buntujesz się, a złość najłatwiej wyładować na słabszym. Pożądane jest nawet, abyś ją
wyładował. To tak na chłopski rozum, comprisi - mówi nieco ironicznie Francuz, wygodnie
układając się pod szynami. - Patrz na Greków, ci umieją korzystać! %7łrą wszystko, co im pod
rękę wlizie; przy mnie zjadł jeden słoik marmolady.
- Bydło. Jutro połowa z nich zdechnie na sraczkę.
- Bydło? Ty też byłeś głodny.
- Bydło - powtarzam zawzięcie. Zamykam oczy, słyszę krzyki, czuję drżenie ziemi i
parne powietrze na powiekach. W gardle zupełnie sucho.
Ludzie płyną i płyną, auta warczą jak rozjuszone psy. W oczach przesuwają się trupy
wynoszone z wagonów, zdeptane dzieci, kaleki poukładane razem z trupami, i tłum, tłum,
tłum... Wagony pod-taczają się, stosy łachów, waliz i plecaków rosną, ludzie wychodzą,
przyglądają się słońcu, oddychają, żebrzą o wodę, wchodzą na auta, odjeżdżają. Znów
podchodzą wagony, znów ludzie... Czuję, jak obrazy mieszają się we mnie, nie wiem, czy to
się naprawdę dzieje, czy mi się śni. Widzę nagle jakąś zieleń drzew, które kołyszą się wraz z
całą ulicą, z barwnym tłumem, ale - to Aleje! Szumi mi w głowie, czuję, że będę wymiotował.
Henri szarpie mnie za ramię.
100 En avant (franc.) - naprzĂłd
17
- Nie śpij, idziemy ładować klamoty.
Już nie ma ludzi. Ostatnie auta suną daleko po szosie, wzniecając olbrzymie tumany
kurzu, pociąg odjechał, po opustoszałej rampie chodzą dostojni esmani, świecąc srebrem na
kołnierzach. Połyskują glansem buty, błyszczą czerwono nalane twarze. Wśród nich kobieta,
teraz dopiero uświadamiam sobie, że była tu cały czas, wysuszona, bezpierśna, koścista.
Rzadkie, bezbarwne włosy gładko przyczesała w tył i związała w  nordycki węzeł, ręce
wsunęła w szerokie spodnie-spódnicę. Chodzi z kąta w kąt rampy z przylepionym na wyschłe
wargi szczurzym, zawziętym uśmiechem. Nienawidzi urody kobiecej nienawiścią kobiety
obrzydliwej i zdającej sobie z tego sprawę. Tak, już ją nieraz widziałem i dobrze
zapamiętałem: to komendantka FKL-u, przyszła oglądać swój nabytek, bo część kobiet
odstawiono od aut i te pójdą piechotą - na lager. Nasi chłopcy, fryzjerzy z zauny, pozbawią je
całkowicie włosów i będą mieli wiele uciechy z ich wolnościowego wstydu.
Aadujemy więc klamoty. Dzwigamy ciężkie walizy, pakowne, zasobne, rzucamy je z
wysiłkiem na auto. Tam układa sieje w stosy, ubija się, upycha, rżnie, co się da, nożem - dla
przyjemności i w poszukiwaniu wódki i perfum, które wylewa się wprost na siebie. Jedna z
waliz otwiera się, wypadają ubrania, koszule, książki... Chwytam jakieś zawiniątko: ciężkie;
rozwijam: złoto, dwie dobre garście: koperty, bransolety, pierścionki, kolie, brylanty...
- Gib hier101 - spokojnie mówi esman, nadstawiając otwartą teczkę, pełną złota i
barwnej, obcej waluty. Zamyka ją, oddaje oficerowi, bierze inną, pustą, i czatuje przy innym
samochodzie. To złoto pójdzie do Rzeszy.
Upał, ogromny upał. Powietrze stoi nieruchomym, rozżarzonym słupem. Gardła są
suche, każde wymówione słowo wywołuje ból. Och, pić. Gorączkowo, byle prędzej, byle do
cienia, byle odpocząć. Kończymy ładować, ostatnie auta odjeżdżają, zbieramy skrzętnie znad
toru wszelkie papierki, wygrzebujemy spomiędzy drobnego żwiru nietutejszy, transportowy
brud,  żeby śladu po tym obrzydlistwie nie zostało , i w chwili gdy ostatnia ciężarówka znika
za drzewami, a my idziemy - nareszcie! - w stronę szyn odpocząć i napić się (może Francuz
kupi znów od posta?), zza zakrętu słychać gwizdek kolejarza. Powoli, niezmiernie powoli
wtaczają się wagony, przerazliwie odgwizduje lokomotywa, z okien patrzą twarze wymięte i
blade, płaskie, jakby wycięte z papieru, o ogromnych, płonących gorączką oczach. Już są
auta, już jest spokojny pan z notatnikiem, już z kantyny wyszli esmani z teczkami na złoto i
pieniądze. Otwieramy wagony.
Nie, już nie można nad sobą panować. Wyrywa się ludziom brutalnie walizki z rąk,
szarpiąc ściąga się palta. Idzcie, idzcie, przemińcie. Idą, przemijają. Mężczyzni, kobiety,
101 Gib hier (niem.) - daj tutaj
18
dzieci. Niektórzy z nich wiedzą.
Oto idzie szybko kobieta, śpieszy się nieznacznie, ale gorączkowo. Małe, kilkuletnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •  

    Drogi uzytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczac Ci coraz lepsze uslugi. By moc to robic prosimy, abys wyrazil zgode na dopasowanie tresci marketingowych do Twoich zachowan w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam czesciowo finansowac rozwoj swiadczonych uslug.

    Pamietaj, ze dbamy o Twoja prywatnosc. Nie zwiekszamy zakresu naszych uprawnien bez Twojej zgody. Zadbamy rowniez o bezpieczenstwo Twoich danych. Wyrazona zgode mozesz cofnac w kazdej chwili.

     Tak, zgadzam sie na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu dopasowania tresci do moich potrzeb. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

     Tak, zgadzam sie na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu personalizowania wyswietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych tresci marketingowych. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

    Wyrazenie powyzszych zgod jest dobrowolne i mozesz je w dowolnym momencie wycofac poprzez opcje: "Twoje zgody", dostepnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usuniecie "cookies" w swojej przegladarce dla powyzej strony, z tym, ze wycofanie zgody nie bedzie mialo wplywu na zgodnosc z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.