X
ďťż

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

głównym gościńcu. Gdy jednak wóz zaczął podskakiwać na
pniakach, korzeniach i kamieniach, zaczęliśmy podejrzewać, że
znajdujemy się na bocznej drodze lub może nawet nie jesteśmy już
na żadnej drodze. Znalezliśmy się w końcu w widniejszym miejscu
 był to wyrąb leśny  i %7łyd zatrzymał się. Zapytaliśmy go, gdzie
jesteśmy, a on powiedział, że zabłądził i że poszuka zaraz w lesie
drogi. Przypomnieliśmy sobie wówczas jego pytania o pieniądze i
zaświtała nam jasno myśl o zdradzie. Dlatego też, gdy próbował
zeskoczyć z wozu, Stenkula i ja złapaliśmy go za kark, a Bergh
zagroził, że go przebije nożem, jeśli zaraz nie wyprowadzi wozu na
drogę. Dzwoniąc zębami ze strachu poprosił o przebaczenie i litość, i
dość prędko dojechaliśmy z powrotem. Było więc jasne, że znał on
niezle drogi w lesie i że zabłądził nie bez powodu.
Błagał nas, zaklinając na wszystkie świętości, byśmy nie
opowiadali o tym wydarzeniu w Gombinie, do ktĂłrego zmierza-
liśmy, a robił to tak natarczywie, że przyrzekliśmy milczenie,
bowiem gdy już niebezpieczeństwo minęło, nie mieliśmy żadnego
powodu, by się mścić na biednym %7łydzie.
Wreszcie o pierwszej w nocy przybyliśmy do małego miasteczka
Gombin, gdzie odesłaliśmy %7łyda nie składając na niego donosu, i
 jak zwykle  położyliśmy się w gospodzie na wiązce słomy.
Spalibyśmy zupełnie spokojnie, gdyby nie chory na cholerę, który
otrzymał miejsce w sąsiednim pokoju i przeszkadzał nam całą noc
swym krzykiem i rozdzierającym jękiem. O świcie ruszyliśmy w
dalszą podróż przez Saniki i kilka innych miasteczek do
Sochaczewa, dość pięknego miasta.
Zobaczyliśmy tam po raz pierwszy oddział rekrutów, składający
się z młodych i przystojnych Polaków w szykownych mundurach,
którzy wyglądali tak, jakby wierzyli, iż podbiją świat. Widzieliśmy
także tak zwanych kosynierów (Sensentrager). Był to rodzaj
pospolitego ruszenia. Miłość ojczyzny i potrzeba zmieniła ich w
wojowników. W większości byli to bowiem wieśniacy z terenów,
przez które przeszła armia rosyjska, a więc z okolic żyznych, gdzie
nie było teraz jednej nie spalonej chałupy czy też jednego pola nie
zdeptanego przez kawalerię.
Chłopi porzucali wiec swoje rodzinne strony, gdzie wszystko, co
stanowiło ich własność, zostało zniszczone, gdzie nie było już nic
nawet kościoła parafialnego, co nie zostałoby zbezczeszczone
przez kozaków i armię rosyjską, i gdzie pozostawili tylko trupy
swych braci, matek i sióstr. Uzbrajali się w kosy które ostrzyli i
osadzali na drzewcu. Polskie kosy są prawie proste, grubsze,
mocniejsze i nieco krótsze od naszych, nadają się więc dość dobrze
na broń sieczną, a jeśli je zaostrzyć na końcu, nawet na broń kłutą.
Drzewce mają około czterech łokci długości, a kosynierzy władali
skutecznie swą bronią choć być może nie wedle zasad szermierki.
Dotarliśmy do drogi warszawskiej, przy której co pół mili widać
schludny mały domek, najczęściej siedzibę starego inwalidy. W
zamian za spokojne schronienie odpowiada on za utrzymanie drogi
i przychodzi z pomocą podróżnym których spotkał w drodze
wypadek. Ze wszech miar piękny pomysł stary żołnierz, za-
płaciwszy często drogo za spokój, którego teraz zażywa, otrzymuje
w ten sposób schronienie, podróżni zaś w razie wypadku mogą
liczyć na pomoc.
Droga nasza wiodła dalej między innymi przez miasta Biniewo i
Błonie, 10 czerwca w piątek po południu zobaczyliśmy na
horyzoncie błyszczące w popołudniowym słońcu wieże Warszawy.
Słońce na purpurowym nieboskłonie chyliło się właśnie ku
zachodowi zdawało się iż zatonie zaraz we krwi. Taki też miał być
los Warszawy i los Polski podziwiane przez krótką chwilę przez
Europę tonęły na powrót w strumieniach krwi. Także i historii
znane są jutrzenki i zachody słońca. I tak, doprowadzeni do
rozpaczy starcy, pośród płomieni palących się miast siedząc jakby
przy wieczornym ognisku, jedyną pociechę znajdowali w
opowiadaniu młodym, jak to niegdyś świat był szczęśliwy, na co
młodzi przepełnieni żarliwą nadzieją i nie rozmiłowani w
zaklętych skarbach przeszłości, szeptali znowu nadejdzie dzień!
Wkrótce znalezliśmy się przy rogatce wolskiej*, która obwaro-
wana była palisadą z ostro zakończonych pali. Gdy podpisano nam
paszporty, ruszyliśmy w dalszą drogę przez piękne przedmieście
Wolę aż do Warszawy, miasta niezwykłej urody. Wzdłuż szerokich
ulic  niektóre z nich, wysadzane topolami, prowadziły aż do
Wisły  znajdowały się olśniewające pałace we włoskim stylu z
kolumnami, balkonami i dziedzińcami, zajmujące rozległe tereny,
co silnie kontrastowało ze staroniemiecką ciasnotą, która jakby się
obawiała, iż miastom zabraknie miejsca. W samym mieście widzi się
długie aleje, duże rynki, szerokie ulice i obszerne parki, a także
świetność, nie ustępującą świetności innych stolic. Warszawa ma
około półtorej mili niemieckiej długości i ponad trzy mile obwodu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •  

    Drogi uzytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczac Ci coraz lepsze uslugi. By moc to robic prosimy, abys wyrazil zgode na dopasowanie tresci marketingowych do Twoich zachowan w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam czesciowo finansowac rozwoj swiadczonych uslug.

    Pamietaj, ze dbamy o Twoja prywatnosc. Nie zwiekszamy zakresu naszych uprawnien bez Twojej zgody. Zadbamy rowniez o bezpieczenstwo Twoich danych. Wyrazona zgode mozesz cofnac w kazdej chwili.

     Tak, zgadzam sie na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu dopasowania tresci do moich potrzeb. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

     Tak, zgadzam sie na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu personalizowania wyswietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych tresci marketingowych. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

    Wyrazenie powyzszych zgod jest dobrowolne i mozesz je w dowolnym momencie wycofac poprzez opcje: "Twoje zgody", dostepnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usuniecie "cookies" w swojej przegladarce dla powyzej strony, z tym, ze wycofanie zgody nie bedzie mialo wplywu na zgodnosc z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.