[ Pobierz caĹoĹÄ w formacie PDF ]
przykĹad kierki?
- Obawiam siÄ, Ĺźe David poczuje siÄ uraĹźony, jeĹli zaproponujemy mu
kierki.
- Chyba masz racjÄ. W takim razie brydĹź. Z pewnoĹciÄ
uznaje tÄ grÄ za
bezwartoĹciowÄ
, damy mu wiÄc jeszcze jeden powĂłd, Ĺźeby mĂłgĹ nami gardziÄ.
Ustawiono dwa stoliki. Henrietta graĹa z GerdÄ
przeciwko Johnowi i
Edwardowi. Jej zdaniem pary nie zostaĹy dobrze dobrane. Henrietta chciaĹa
oddzieliÄ GerdÄ od Lucy i oddzieliĹaby jÄ
rĂłwnieĹź od Johna, ale John siÄ
uparĹ. Edward przyĹÄ
czyĹ siÄ do nich, uprzedzajÄ
c Midge.
Zdaniem Henrietty atmosfera nie byĹa przyjemna, ale nie potrafiĹaby
powiedzieÄ, dlaczego. ChcÄ
c uczyniÄ wieczĂłr przyjemniejszym, postanowiĹa
zrobiÄ wszystko, Ĺźeby Gerda wygraĹa. Gerda niezle graĹa w brydĹźa. Gdyby
przy stoliku nie byĹo Johna, byĹaby nawet dobra, w obecnoĹci mÄĹźa jednak
graĹa nerwowo i nie potrafiĹa wĹaĹciwie oceniÄ karty. John byĹ dobrym
graczem, chociaĹź czasem wykazywaĹ nadmiernÄ
pewnoĹÄ siebie. Edward graĹ
bardzo dobrze.
Czas mijaĹ, a przy stoliku Henrietty nadal rozgrywano tego samego
robra. Zapis wydĹuĹźaĹ siÄ. Atmosfera byĹa napiÄta i tylko jedna osoba nie
zdawaĹa sobie z tego sprawy.
Dla Gerdy byĹ to caĹkiem zwykĹy rober, ktĂłry - z niewiadomego powodu
- sprawiĹ jej duĹźo przyjemnoĹci. ByĹa przyjemnie podniecona. W
najtrudniejszych decyzjach Henrietta spieszyĹa jej z pomocÄ
, przelicytowujÄ
c
i grajÄ
c z rÄki. Kiedy John straciĹ panowanie nad sobÄ
, skrytykowaĹ ĹźonÄ,
mĂłwiÄ
c:
- Co ci przyszĹo do gĹowy, Ĺźeby wyjĹÄ waletem?
To sprawiĹo, Ĺźe Gerda straciĹa caĹÄ
pewnoĹÄ siebie, Henrietta
powiedziaĹa:
- Nie masz racji, John. OczywiĹcie, Ĺźe Gerda musiaĹa wyjĹÄ waletem!
Nie miaĹa wyboru.
W koĹcu Henrietta z westchnieniem przysunÄĹa do siebie zapiski.
- ZrobiĹyĹmy robra, obawiam siÄ jednak, Ĺźe wygraĹyĹmy niewielkÄ
przewagÄ
, Gerdo.
- MiaĹyĹcie szczÄĹcie - powiedziaĹ z uĹmiechem John. Henrietta
spojrzaĹa na niego podejrzliwie. ZnaĹa ten ton gĹosu. Napotkawszy jego
spojrzenie, zmruĹźyĹa powieki. WstaĹa i podeszĹa do kominka. John poszedĹ za
niÄ
.
- Mam nadziejÄ, Ĺźe nie zawsze zaglÄ
dasz przeciwnikowi w karty? -
spytaĹ spokojnie.
- Zdaje mi siÄ, Ĺźe byĹam nieostroĹźna. To okropne, Ĺźe czĹowiek tak
bardzo chce wygrywaÄ - odparĹa nie zmieszana.
- Mam wraĹźenie, Ĺźe chciaĹaĹ, Ĺźeby Gerda wygraĹa tego robra. JesteĹ
gotowa oszukiwaÄ, Ĺźeby tylko sprawiÄ innym przyjemnoĹÄ.
- To, co mĂłwisz, brzmi bardzo nieprzyjemnie; ale masz racjÄ, jak
zwykle.
- MĂłj partner chciaĹ tego samego, co ty.
WiÄc jednak zauwaĹźyĹ - pomyĹlaĹa Henrietta. Nie byĹa pewna, czy siÄ
nie myli. Edward byĹ bardzo sprytny i nie miaĹa Ĺźadnego dowodu. Raz zle
licytowaĹ. Innym razem wyszedĹ poprawnie, podczas gdy mniej oczywiste
posuniÄcie zapewniĹoby mu sukces.
Henrietta byĹa zmartwiona. Edward nigdy nie staraĹ siÄ graÄ tak, Ĺźeby
wygraĹa Henrietta. ByĹ na to zbyt uczciwy i obdarzony prawdziwie angielskim
zamiĹowaniem do sportu. Nie - myĹlaĹa - Edwardowi chodziĹo o to, Ĺźeby John
Christow nie odniĂłsĹ sukcesu. PoczuĹa niepokĂłj. Nie podobaĹ siÄ jej ten
wieczĂłr.
Niespodziewanie, poruszajÄ
c siÄ tak, jakby wkraczaĹa na scenÄ, do
pokoju weszĹa z tarasu Veronica Cray. Jej wejĹcie wywarĹo na zebranych
wielkie wraĹźenie.
Drzwi na taras byĹy przymkniÄte, ale nie caĹkiem, poniewaĹź wieczĂłr byĹ
ciepĹy. Veronica popchnÄĹa je, weszĹa do Ĺrodka i stanÄĹa na tle nocnego
nieba uĹmiechniÄta, nieco zaĹźenowana, urocza; odczekaĹa uĹamek sekundy,
jakby chciaĹa siÄ upewniÄ, czy wszyscy na niÄ
patrzÄ
, po czym powiedziaĹa:
- Musicie mi wybaczyÄ, Ĺźe wdzieram siÄ tu tak nieoczekiwanie. Jestem
pani sÄ
siadkÄ
, lady Angkatell. Mieszkam w tej dziwacznej willi, Dovecotes.
PrzytrafiĹa mi siÄ prawdziwa katastrofa - uĹmiechnÄĹa siÄ szeroko; byĹo
oczywiste, Ĺźe Ĺźartuje. - Nie mam zapaĹek! Ani jednej! I to w sobotÄ wieczĂłr.
Co za bezmyĹlnoĹÄ z mojej strony! Cóş robiÄ? PrzyszĹam tutaj bĹagaÄ o pomoc
moich jedynych sÄ
siadĂłw na tym odludziu.
Przez moment wszyscy milczeli; Veronica zawsze tak dziaĹaĹa na ludzi.
ByĹa piÄkna; nie bardzo piÄkna, nie zachwycajÄ
co piÄkna, ale piÄkna tak
skutecznie, Ĺźe zapieraĹo czĹowiekowi dech w piersiach. Na ramiona spĹywaĹy
jej fale lĹniÄ
cych, platynowych wĹosĂłw, usta miaĹa miÄkkie; byĹa ubrana w
narzutkÄ ze srebrnych lisĂłw i dĹugÄ
sukniÄ z biaĹego aksamitu. SpoglÄ
daĹa
po nich, na kaĹźdym zatrzymujÄ
c wzrok na krĂłtkÄ
chwilÄ, rozbawiona,
dowcipna.
- A ja palÄ - powiedziaĹa. - Jak komin! Do tego, popsuĹa mi siÄ
zapalniczka. Na Ĺniadanie trzeba teĹź coĹ ugotowaÄ, zapaliÄ kuchenkÄ
gazowÄ
& - RozĹoĹźyĹa rÄce. - Nie mogÄ sobie wybaczyÄ tej bezmyĹlnoĹci.
Lucy podeszĹa do goĹcia urocza, rozbawiona.
- OczywiĹcie& - zaczÄĹa, ale Veronica Cray natychmiast jej przerwaĹa.
PatrzyĹa na Johna Christowa. Na jej twarzy pojawiĹ siÄ wyraz
bezbrzeĹźnego zdumienia, nieoczekiwanej radoĹci& PostÄ
piĹa ku niemu kilka
krokĂłw, wyciÄ
gajÄ
c ramiona.
- AleĹź to& John! John Christow! CzyĹź to nie cudowne? Nie widziaĹam
ciÄ caĹe wieki! I nagle tutaj& Teraz!
UjÄĹa jego twarz w dĹonie. BiĹo od niej przyjacielskie ciepĹo i wielka
radoĹÄ. OdwrĂłciĹa lekko gĹowÄ ku lady Angkatell.
- To najcudowniejsza niespodzianka pod sĹoĹcem. John jest moim
starym przyjacielem. Co ja mĂłwiÄ! ByĹ mojÄ
pierwszÄ
miĹoĹciÄ
. SzalaĹam za
tobÄ
, John!
MĂłwiĹa to ze Ĺmiechem, jak pierwsza lepsza kobieta, wspominajÄ
ca
swojÄ
pierwszÄ
miĹoĹÄ.
- Zawsze twierdziĹam, Ĺźe John jest cudowny!
Sir Henry, uprzejmy i dystyngowany, podszedĹ do Veroniki.
ZaproponowaĹ coĹ mocniejszego dla uczczenia tej chwili. PodaĹ kieliszki.
- Midge, kochanie, zadzwoĹ na sĹuĹźbÄ - powiedziaĹa lady Angkatell.
Kiedy przyszedĹ Gudgeon, poleciĹa:
- PrzynieĹ mi pudeĹko zapaĹek! Mam nadziejÄ, Ĺźe kucharka ma zapas?
- Dzisiaj kupiliĹmy tuzin paczek, proszÄ pani.
- W takim razie przynieĹ szeĹÄ pudeĹek.
- AleĹź nie, lady Angkatel! Jedno w zupeĹnoĹci wystarczy -
zaprotestowaĹa ze Ĺmiechem Veronica. Z kieliszkiem w dĹoni, rozdawaĹa
uĹmiechy.
- Veronico, to moja Ĺźona - powiedziaĹ John Christow.
- MiĹo mi paniÄ
poznaÄ. - Veronica uĹmiechnÄĹa siÄ do zakĹopotanej
Gerdy.
Gudgeon przyniĂłsĹ pudeĹka z zapaĹkami, uĹoĹźone na srebrnej tacy.
Lady Angkatell wskazaĹa na VeronicÄ; Gudgeon podaĹ zapaĹki aktorce.
- AleĹź lady Angkatell, nie mogÄ wziÄ
Ä wszystkich! Lucy zbyĹa te sĹowa
gestem iĹcie krĂłlewskim.
- To mÄczÄ
ce mieÄ czegoĹ zbyt maĹo. Mamy tu doĹÄ zapaĹek; moĹźemy
sobie pozwoliÄ na uszczuplenie zapasĂłw.
- Jak siÄ pani mieszka w Dovecotes? - spytaĹ uprzejmie sir Henry.
- Cudownie. Bardzo blisko Londynu, a takie tu odludzie! Veronica
odstawiĹa kieliszek, otuliĹa siÄ futrem ze srebrnych lisĂłw i uĹmiechnÄĹa.
- Serdecznie dziÄkujÄ! Jestem szczerze wdziÄczna - mĂłwiĹa do sir
[ Pobierz caĹoĹÄ w formacie PDF ]