[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nauczycielami jego młodości.
Persjusz stroni od świata, patrzy nań z dala okiem filozofa z politowaniem i wzgardą, nie smakuje
mu nawet dworak Seneka, który inaczej pisze, inaczej mówi a robi inaczej; ani wesoły, lekkomyślny,
pełen talentu, ale płochy nieco Lukan.
Rozmowa w domu Trazeasza była tak poważna, jak ludzie co ją prowadzili; wdzięczny im byłem,
że na zalecenie Agatemerosa i Chryzypa byli ze mną otwarci i szczerzy od pierwszej chwili  znali
przez nich usposobienie moje.
Wiesz jak dobrą mam pamięć, wszak dawniej po dwieście i trzysta wierszy Wergiliusza w kilka
uczyłem się godzin; posłużyła mi ona tutaj. Pod koniec bowiem posiedzenia Bassus odczytał nam
kilka ustępów z Satyr Persjusza. Schwyciłem z nich jeden i ten ci przepisuję, abym nie talentu poety,
który jeszcze je wygładzić zamyśla i do dziewiątego pielęgnować roku, ale jego przekonań i sądu dał
próbkę.
Oto co mnie najbardziej uderzyło:
 Złoto wygnało ze świątyń naszych naczynia Numy, miedz Saturna, zastąpiło urny Westy i gliniane
wyroby starych Toskanów.
O serca ku ziemi skłonione, jak w was brak myśli wzniosłych! Przesądy wasze do świątyń
niesiecie z sobą, sądzicie o bogach z pragnień własnych spodlonego ciała waszego.
Ciało! Tak, dla niego to, dla ciała rozpuszczać każą cynamony w zepsutej oliwy soku i runa
kalabryjskie gotować we wrzątkach splugawionej purpury. Dla niego perły dobywają z morza, z
dziewiczego łona ziemi wyrywają kruszce topiąc na sztaby rozżarzone. Tak! Ciało jest wielkim
winowajcą, ale się ono przynajmniej zepsuciem nasyca, ono używa. Powiedzcież kapłani, co bogom
po waszym złocie? Co Wenerze po tej lalce, którą jej dziewczynka przynosi w ofierze?
Nie powinniśmy raczej nieść na ofiarę bogom tego, czego im nigdy kaprawy potomek wielkiego
Messali nie poda na misie złotej  chcę rzec  duszy zahartowanej w uczuciu sprawiedliwości i
prawa, serca w którego głębiach żadna się myśl zła nie kryje, charakteru któremu uczucie godności
nadało siłę szlachetną!
 O! Gdybym do świątyni mógł przynieść podobną ofiarę, najprostszy placek przy niej bóstwu by
wystarczył .
Powiedz mi, Gajuszu miły, czy wiersz ten nie jest wzniosłym i śmiałym? Na dzisiejsze czasy
niewiary i przesądu, gdy dla jednych nie ma nic świętego, gdy drudzy lada zabobonami się durzą, gdy
Cezarzy gwałcą świątynie, a tłum z uwielbieniem patrzy na smagających się biczami o kościanych
węzłach kapłanów Kybele. Nie są to wyrazy zwiastujące czystsze o bogach pojęcie i jakby wiosnę
odrodzenia wiary i obyczaju?
Lecz już może rozwlokłem się zbytecznie, sam to czuję; alem ci Rzym chciał pokazać ze strony
nowej, abym ci moją dla niego słabość wytłumaczył i wyjednał od ciebie przebaczenie, iż do twych
Galii gajów nie spieszę, a trudów nie podzielam.
Cóż powiesz o Trazeaszu, Kornutusie i Persjuszu? Nieprawdaż, iż tym uwielbienia godniejsi, że na
tym gnojowisku zrodzeni, które zgniłe tylko grzyby wydawać by powinno, jadem jego i wonią nie
przeszli?
Tym tłumaczę wielomówstwo moje i Marsowi cię polecam, aby zachował cię cało, gdy do walki
przyjdzie. Choć zaprawdę dla rzymskiego rycerza ani Gall długowłosy, ani niebieskooki Germańczyk
nie straszny. Sądzę, że chorągwie i orły nasze samym widokiem swym gnać muszą tę dzicz w
niedostępne lasy i błota, jak trąba myśliwca płoszy przelękłego zwierza& Vale.
IX
Sabina Marcja Zenonowi Ateńczykowi
pozdrowienie
Długo milczałam, mistrzu mój i przyjacielu, ale się temu dziwić nie będziecie, domyślając się z
ostatniego pisma, jak ważną sprawą jestem zajęta. Nieraz bym bardzo twojej potrzebowała rady, ale
pisania się lękam, aby listy w cudze nie wpadły ręce, na mnie lub na przyjaciół moich nie ściągając
prześladowania.
Z każdym dniem rośnie nienawiść przeciwko nauce nowej, zwłaszcza kapłanów i ciemnego
motłochu, który oni podburzają; mnożą się co dzień ofiary, a choć z nimi rośnie liczba uczniów,
przeraża myśl, że męczarnie i śmierć tryumf prawdy powstrzymać i odroczyć mogą.
Obawa zdradzenia tajemnicy przez pismo, powściągała mnie długo, wreszcie znalazłam
sposobność pewną dla przesłania listu, przemogło przyzwyczajenie odzywania się do ciebie i
pragnienie udzielenia ci promieni tego światła, które mnie oblewają.
Coraz głębiej staram się wniknąć w naukę przez chrześcijan głoszoną; uderzyło mnie zrazu wielkie
niektórych jej prawd podobieństwo z tymi, które dali światu poznać Sokrates i Platon, a dziś
przywłaszczyli sobie stoicy. W rzeczy jednak są to analogie powierzchowne, bo wiara ta z gruntu jest
nową, chociaż ludzie od dawna ją przeczuwali.
Nie widzieli jednak prawdy jasno, domyślali się tylko, nie objęli nigdy całości tego, co nam z
Judei ubodzy ludzie, nieuczeni przynoszą pełne i skończone.
Donosiłam ci już, iż mnie do niektórych przypuszczono tajemnic, są bowiem pewne stopnie i
próby, przez które się przechodzi, chociaż skrytości nie ma. Nowa nauka rozszerzyła się już i
rozpościera po Rzymie, nie pomiędzy filozofami i patrycjuszami  raczej wśród wyzwoleńców,
niewolników, barbarzyńców i najbiedniejszego tłumu. Tędy strumień jej płynie; chociaż często i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •