[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nareszcie zabrać się do pracy. Zwłaszcza że powoli zaczynała  czuć muzykę Mirage. W jej głowie pojawiły się
pierwsze obrazy związane z piosenką  Wczorajsza miłość . Włączyła magnetofon. Usadowiła się wygodnie w
fotelu i zamknęła oczy. Mimo wysiłków nie mogła zapomnieć o Kyle u. Czyżby miał się zachować tak jak
mężczyzna z piosenki?
Z drugiej strony, czy ktoś z jego reputacją i pieniędzmi był w stanie kochać tak mocno jak ona? Zakryła dłońmi
zmęczoną twarz i potrząsnęła głową. Gdyby sprzedała firmę, stałaby się podwładną Kyle a. Podzieliłaby los tylu
sekretarek i asystentek... Nowy szef pewnie szybko by się znudził zabawką... Czy umiałaby się wówczas pozbierać
jak bohater  Wczorajszej miłości ?
Te myśli nie dawały jej spokoju aż do ostatnich taktów utworu. Potem wyłączyła magnetofon i przewinęła kasetę.
Jej mózg pracował Jak maszyna. Nareszcie znalazła to, o co chodziło. Miała pomysł na teledysk! Zaczęła szybko
34
notować. Długopis migał po papierze. Skończyła wraz z ostatnią skargą bohatera. Jednocześnie w jej pokoju poja-
wiła się Jane, niosąc tacę z dwiema filiżankami parującej kawy.
- Przepraszam, pukałam, ale nie słyszałaś - powiedziała stawiając kawę na biurku. - Mirage?
Maren skinęła głową i sięgnęła po filiżankę. Nawet nie musiała pytać Jane o samopoczucie. Cienie pod oczami
świadczyły same za siebie.
- Tak. Piosenka pod tytułem  Wczorajsza miłość . Ma wyjść na singlu jako zapowiedz ich nowego albumu.
Sekretarka wyciągnęła rękę.
- Lepiej się wstrzymaj. Z tego, co wiem, nikt ze Sterling Recordings nie podpisał z nami umowy.
Maren uśmiechnęła się tajemniczo i otworzyła usta. Jane ubiegła ją.
- Nic nie mów! Sama zgadnę... Kyle Sterling padł ci do stóp, przyznał się do winy i poprosił o rękę!
Obie spojrzały sobie w oczy i roześmiały się głośno.
- No. może niezupełnie... W każdym razie nie musimy się martwić o umowy.
- Twoja słynna sztuka perswazji - skomentowała Jane.
- Raczej racjonalny kompromis - westchnęła Maren. - Na szczęście nie narzekamy jeszcze na brak pracy.
Jane wyjęła z kieszeni paczkę papierosów.
- Mam nadzieję, że Joey Righteous jest pierwszy na liście - mruknęła wyciągając pierwszego papierosa. - Ten
dzieciak po prostu szaleje.
Na jej twarzy pojawił się wyraz oczekiwania. Powoli wydmuchiwała dym w stronę szumiącego wentylatora.
Wiedziała, że Maren nie lubi dymu.
- Niestety. Joey będzie musiał trochę poczekać. Zaczynamy od nowych piosenek Mirage - wyjaśniła patrząc z
niepokojem na Jane.
- Joey zwariuje...
- Nie pierwszy i nie ostatni raz.
Dziewczyna zachichotała i potrząsnęła jasną grzywką.
- Tak, masz racjÄ™.
Maren dopiła kawę i odstawiła filiżankę. W jej dłoni znowu pojawił się długopis. Czekała ją jeszcze osobista
rozmowa z Jane. Mimo że uważała ją za przyjaciółkę, ich stosunki zmieniły się nieco, od kiedy przejęła Festival
Productions. Teraz zastanawiała się, czy załatwić całą sprawę teraz, czy też odłożyć ją na pózniej.
- Czy pojawił się już ktoś z produkcji?
Sekretarka pokręciła głową, wypuszczając kłąb szarego dymu.
- Jeszcze nie. Dzwonił Ted. Mówił, że pomaga przy ostatnim teledysku Mitzi Danner. W tytule jest załamanie,
nerwica, albo coś równie optymistycznego.
-  Złamane serce - podsunęła Maren.
- O, właśnie!
- Czyżby pojawiły się jakieś problemy? Myślałam, że to dawno skończone.
Skrzywiła się. Nie miała ochoty na kontakty z Mitzi Danner, powszechnie znanej z nieprzyjemnego sposobu
bycia i ostrego języka.
- Było skończone...
- Więc co się u licha stało?
Jane uśmiechnęła się blado.
- A jak myślisz?
Przez głowę Maren zaczęty przewijać się ponure myśli: zła synchronizacja, prześwietlony film, a mo że problemy
z ekspozycjÄ… biustu piosenkarki?
- Nie mam najmniejszego pojęcia. Może raczysz mnie oświecić.
Sekretarka machnęła ręką, jakby chciała zbagatelizować problem.
- Och, to nic wielkiego... Nie wiem, czy pamiętasz, że ostatnie sceny miały być kręcone na tle zachodzącego
słońca?
Maren skinęła głową.
- Mitzi oczywiście się spózniła i zdjęcia wyszły za ciemne. Kiedy Ted to zobaczył, zaproponował nakręcenie ich
na nowo.
- Współczuję mu.
- Twierdził, że Mitzi nareszcie była przekonująca jako gniewna kochanka.
Wymieniły porozumiewawcze uśmiechy.
- Dobre i to - westchnęła Maren. - Mam nadzieję, że tym razem wszystko jest w porządku. Inaczej w następnych
poprawkach Mitzi będzie jak prawdziwa tygrysica.
- Ted właśnie to sprawdza - wyjaśniła Jane. - Przyznaj się, że nigdy jej nie lubiłaś - dodała po chwili.
Maren przypomniała sobie piosenkarkę w długiej wieczorowej sukni przy basenie w jej posiadłości. Któż wtedy
przy niej stał? Kyle?
- No cóż, to wspaniała artystka.
35
- Nie o tym mówimy.
- Jest dobrÄ… klientkÄ…. Bardzo dobrze pracuje mi siÄ™ z jej nagraniami.
- Ale nie z niÄ….
- Jest może trochę obcesowa...
- I ma niewyparzoną gębę - dodała Jane.
Zdusiła niedopałek papierosa w popielniczce i usiłowała wstać, ale nagle pobladła i opadła bez sił na krzesło.
- Dobrze siÄ™ czujesz?
Twarz Jane wykrzywiła się w bolesnym grymasie.
- Lekarz mówił, że to przejdzie.
- A co... z...
Sekretarka uśmiechnęła się z trudem.
- Tak jak było do przewidzenia.
- To znaczy?
- Dziecko urodzi się na początku listopada - wyznała w końcu.
- Ależ to cudownie! - Maren klasnęła w dłonie. - Mówiłaś Jacobowi?
Jane wzięła głęboki oddech.
- Nie - powiedziała. - Ale pogadam z nim... dzisiaj albo jutro. Ostatnio nie jest w zbyt dobrym nastroju. Muszę
zaczekać na odpowiedni moment.
- Zobaczysz, że dobrze to przyjmie.
- WÄ…tpiÄ™.
Jane zacisnęła usta. Przez moment walczyła ze łzami. Jej naprężone plecy lekko drżały. Po chwili jednak
uspokoiła się na tyle, żeby kontynuować rozmowę.
- Powiedz lepiej, jak ci poszło ze Sterlingiem.
- Cóż, musiałam użyć mojej słynnej sztuki perswazji - zażartowała Maren. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •