[ Pobierz całość w formacie PDF ]

roko ze zdumienia  urzędnik bowiem powtórzył
mu ich słowa bez komentarza. Oparł się o krzesło,
zmierzył Cyganki wzrokiem od stóp do głów, a
potem rzucił krótkie:
 Czego?
Po wyrazie jego oczu widać było, że ich zu-
pełnie nie poznał.
Jedynym zamiarem Patty było w pierwszej
chwili zgłosić się do niego i prosić go, aby je pod-
wiózł do szkoły. Nie mogła jednak nigdy iść prostą
drogą do celu, gdy można było trafić do niego
labiryntem. Wciągnęła głęboko powietrze i ku prz-
erażeniu Luizy zaszyła się w labirynt.
 Pan jest Lawrence K. Gilroy?  zapytała,
dygając.  Szukałam pana.
 Widzę!  odpowiedział pan Lawrence K.
Gilroy sucho.  A kiedyście mnie wreszcie
znalazły, powiedzcie, czego chcecie?
 Ja chcieć wróżyć panu.  Patty zręcznie
wpadła w gwarę, którą wraz z Luizą posługiwała
85/95
się w szkole zeszłego wieczoru.  - Pan da mi sre-
brny pieniążek  ja przepowiedzieć przyszłość.
Sytuacja ta nie przypadła Luizie wcale do gus-
tu, ale była ona zawsze wierną towarzyszką.
 Piękna przyszłość  podnieciła Patty. 
Wysoka młoda dama. Bardzo piękna.
 Naprawdę bardzo piękna.
Pan Gilroy siedział oparty o poręcz krzesła i
spoglądał na nie surowo, ale nie bez humoru.
 Skąd wiecie, jak się nazywam?  zapytał.
Patty skinęła rękaw stronę otwartego okna i
dalekiego horyzontu  widocznego między szopa-
mi z węglem i halami maszynowymi.
 Cyganie znają różne znaki  tłumaczyła
mętnie.  Niebo, wiatr, chmury  wszystko mówi,
tylko wy nie rozumiecie. Mamy dla pana nowinÄ™ 
panie Gilroy  i przyszłyśmy z daleka, aby panu
wróżyć.  Z patetycznym gestem wskazała na
zniszczone obuwie i pończochy.  Bardzo zmęc-
zone. Idziemy z daleka.
Pan Gilroy sięgnął ręką do kieszeni i wyjął
dwie srebrne półdolarówki.
 Macie tu pieniądze, ale teraz mówcie już
prawdÄ™! Co to za komedie i skÄ…d, do diabla,
wiecie, jak siÄ™ nazywam.
86/95
Wzięły pieniądze i dygnęły, nie odpowiadając
mu na niewygodne pytanie.
 My panu wróżyć  rzekła Luiza, zmierzając
prosto do celu. Wyjęła talię kart, usiadła na
podłodze i rozłożyła karty w koło. Patty ujęła ręce
dżentelmena w swoje małe, ciemne od czarnej
kawy łapki i odwróciła je tak, aby móc przyjrzeć
się dłoni. Zakłopotany, starał się wydrzeć ręce, ale
ona trzymała je silnie i uporczywie, jak małpka.
 Widzę damę!  objawiła nagle.
 Wysoka, młoda dama bure oczy, złote
włosy, bardzo piękna odezwała się Luiza z
podłogi jak echo, pochyliwszy się naprzód i pilnie
przyglÄ…dajÄ…c siÄ™ damie kier.
 Ale ona sprawia panu dużo kłopotu  do-
dała Patty, marszcząc się nad jakąś linią na jego
dłoni  widzę tu małą kłótnię.
 Brwi pana Gilroya ściągnęły się. Scena mi-
mo woli zaczęła go interesować.
 Pan ją bardzo kochać  oznajmiła Luiza z
podłogi.
 Ale pan już jej nie widuje  zawtórowała
Patty  raz, dwa, trzy, cztery miesiÄ…ce, pan jej nie
widzieć, nie gadać z nią.  Spojrzała w jego zdzi-
wione oczy.  Ale pan co dzień myśli o niej.
87/95
Zrobił szybki ruch, jakby chciał odejść, ale w
tej chwili Patty dodała nowy szczegół:
 Ta wysoka, piękna dama także bardzo
nieszczęśliwa. Nie śmieje się już tak, jak dawniej.
Staną] i czekał z trwożną poniekąd ciekawoś-
ciÄ…, co powie mu dalej.
 Jej jest bardzo zle  bardzo zmartwiona,
bardzo nieszczęśliwa. Ona wciąż myśli o tej małej
kłótni. Od czterech miesięcy siedzi i czeka, ale pan
już nie przychodzi.
Pan Gilroy wstał nagle i podszedł do okna.
Te niespodziewane odwiedziny spadły na
niego jak z nieba we właściwym momencie. Przez
dwie długie popołudniowe godziny siedział przy
swoim biurku, mordując się z problemem, który
one swą łamaną angielszczyzną tak łatwo ujęły.
Czy miał wyrzec się swej dumy i jeszcze raz prosić
o przebaczenie? Wakacje w Szkole św. Urszuli były
tuż za progiem, za parę dni ona mogła wyjechać
 i prawdopodobnie już nigdy nie wrócić. Daleki
świat pełen był mężczyzn, a Miss Jellings mogła
się podobać.
Luiza spokojnie przyglądała się kartom.
 Jeszcze  jedna  próba!  powiedziała
z powagą greckiej Sybilli.  Jeśli pan spróbuje
jeszcze raz, wygra pan. Jeśli nie  przegra.
88/95
Patty oparła się o ramię Luizy, pragnąc
koniecznie wtrącić swą zbawienną radę.
 Ta wysoka, młoda dama zanadto  zawa-
hała się przez chwilę, szukając odpowiedniego
wyrażenia  zanadto głowa do góry. Zanadto pan.
Pan nauczyć ją skromna. Zrozumiał.
Luiza, patrząc na pucołowatego, grubego
króla trefl, wpadła na nowy pomysł.
 Widzę drugiego mężczyznę  mruknęła. 
Czerwone włosy   tłusty. Nie zanadto ładny,
ale...
 Bardzo niebezpieczny !  wtrąciła Patty. 
Nie ma pan czasu tracić. On przyjść wnet.
Wymyśliły sobie ten szczegół z fantazji i pa-
trzÄ…c na pana Gilroya, przypadkiem jednak
dotknęły otwartej rany. Był to żywy portret
pewnego bogatego młodego człowieka z sąsied-
niego miasta, który na każdym kroku okazywał
Miss Jellings względy, a którego pan Gilroy nien-
awidził z całej duszy. Przez całe to popołudnie,
wypełnione postanowieniami, wahaniem i wątpli-
wościami, wciąż widział przed sobą gładką, pu-
cołowatą twarz swego domniemanego rywala.
Jako człowiek interesu, posiadający zdrowy rozum,
pan Gilroy pozbawiony był wszelkich przesądów,
89/95
ale mężczyzna zakochany wierzy w dobre i złe
znaki.
Uporczywie wpatrywał się przez znane sobie
dobrze swoje biuro w szopy z węglem i hale z
maszynami, aby się upewnić, że naprawdę stoi na
ziemi. Spojrzenie jego z nieba powróciło znów do
dziewcząt w absolutnym, pełnym trwogi i skargi
osłupieniu.
Wciąż jeszcze przeglądały karty, na próżno
starając się wymyślić coś nowego. Ich wyobraznia
była zmęczona. Patty czuła, że dała mu już dosyć
za jego pięćdziesiąt centów i rozmyślała, jak by
doprowadzić rozmowę do szczęśliwego końca.
Zrozumiała, że komedia zaszła zbyt daleko, by
mogły teraz odkryć swe incognito i poprosić o
odwiezienie. Teraz trzeba było jakimś sposobem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •