[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przepraszać.
Annie podskoczyła lekko, a potem kiwnęła głową.
- OdrobinÄ™.
Przez kilka minut Matt milczał
- Przepraszam - wymamrotał, kiedy zatrzymali się na czerwonym
świetle.
Annie odwróciła głowę, by na niego spojrzeć.
- Co pan powiedział?
Zaklął cicho, ale poddał się temu, co było nieuniknione.
- Przepraszam - powtórzył, patrząc prosto przed siebie. -
Zachowywałem się jak ostatni brutal. Ale ja... niepokoję się o ciebie.
- Ma pan wszystko odwrócone do góry nogami, panie Harper -
rzekła Annie, nienawidząc gorąca, które ją ogarnęło. - To moja praca,
by niepokoić się o pana.
Poczuła irracjonalny gniew na Matta za to, że tak na nią działa.
Powiedziała sobie, że pewnie pracuje starannie nad swoim
niszczycielskim wyglądem, spędza wieki przed lustrem, układając
włosy, i bez wątpienia odbywa niezliczone przymiarki u krawca, aby
jego garnitury leżały idealnie od szerokich ramion aż po szczupłą talię i
biodra.
Zwiatło zmieniło się na zielone i Matt zamilkł, koncentrując się na
prowadzeniu samochodu. Ale myślał Annie wyzwalała w nim
najprymitywniejsze instynkty. Uważał, że została stworzona po to, by ją
pieścić, strzec przed brutalnym światem, który mógł zranić jej
wewnętrzną delikatność.  Jak to się stało, że została prywatnym
detektywem?" - zastanawiał się.
- Nie potrafię się zmienić - rzekł stanowczo.
Annie wiedziała, co miał na myśli, ale ten komentarz wysłał jej
umysł na kolejny erotyczny szlak. Znajome obrazy opanowały ją
bezlitośnie, chociaż ze wszystkich sił starała się wymazać z mózgu
wizję przesuwania dłońmi po każdym centymetrze jego muskularnego
ciała, dotykania językiem jego gorącej skóry, zanurzania palców we
RS
91
włosach na jego piersi, które mogła dostrzec, gdy ubierał się
niestarannie. Miała nadzieję, że Matt nie ma pojęcia, jak bardzo jej
wargi pragnÄ… dotyku jego ust, jak brodawki jej piersi twardniejÄ… na
samą myśl o jego dotyku, jak między jej udami stale narasta napięcie...
Jęcząc bezgłośnie, Annie mogła mieć jedynie nadzieję, że ruch
uliczny odwraca uwagÄ™ Matta od niej.
Ale zatrzymał się na kolejnym czerwonym świetle i odwrócił się, by
popatrzeć na nią z dziwną intensywnością, tak jakby znał jej intymny,
zakazany sekret.
- Ma pan małą rotację personelu - powiedziała, chwytając się
nieszkodliwego tematu. Zapatrzyła się w okno, mając nadzieję na
ukrycie rumieńców.
Matt uśmiechnął się figlarnie. Mógł przysiąc, widząc wyraz jej
twarzy, że nie myślała o rotacji personelu.
- Mam szczęście.
- Czy wie pan, co inspiruje taką lojalność? - zapytała, mając
nadzieję, że jej głos nie jest w rzeczywistości tak drżący, jak brzmi w
jej uszach.
Matt uległ pokusie rzucenia jej długiego, leniwego spojrzenia, a
potem zapalił silnik.
- Powinnaś być w stanie sama odpowiedzieć sobie na to pytanie -
zakpił. - Twoja lojalność jest wręcz niewiarygodna.
- Zastanawiam się, kiedy się nauczę - wymruczała.
- Czego, panno Brentwood? Poddawać się? Spojrzała na niego z
lodowatym uśmiechem.
- Nie. Nie wdawać się w werbalne potyczki z artystą, który zawsze
musi mieć ostatnie słowo.
Matt wyszczerzył zęby w uśmiechu. Zdał sobie sprawę z tego, jak
przytłumiona była Annie przez ostatnie kilka dni... i jak tęsknił do jej
pogodnych pogawędek. Sprawiała, że się śmiał. Sprawiała, że myślał.
Sprawiała, że czuł się szczęśliwy.
 Ale muszę ją zmusić do rezygnacji" - pomyślał
Annie siedziała za biurkiem z czołem opartym na dłoni i z palcami
we włosach.
- Co rozumiesz przez to, że nikogo nie ma? - mówiła do słuchawki. -
Charlie, gdzie są wszyscy? Sądziłam, że Rick Wallace będzie
RS
92
osiągalny. Jest dobry. Spodoba się Victorii. Matt mu zaufa. Rick będzie
doskonały. Sprowadz go, proszę!
- Kochanie, czego ty ode mnie chcesz? - zapytał Charlie Dunhill. -
Byłem pewien, że Rick będzie dziś osiągalny, ale nie zakończył tamtej
sprawy. A jedyną osobą, której ufam, jeżeli chodzi o mojego
najważniejszego klienta, jesteś ty.
- To miło - zamruczała Annie. - Cieszę się, że we mnie wierzysz. Ale
twój klient nie podziela twojej opinii o moich zdolnościach. Matt
Harper chce się mnie pozbyć. To rozsądny człowiek, ale uparł się, że
nie chce, bym była jego ochroną osobistą.
- Cóż, myli się - odparł Charlie. - Ty o tym wiesz i ja o tym wiem.
Poza tym Victoria chce, żebyś się zajmowała tą sprawą, a to ona jest
szefem w takich operacjach. Czy wie, że zadzwoniłaś do mnie?
Annie zmarszczyła brwi i poczuła się winna. Ale ostatnio czuła się
winna niezależnie od tego, co robiła, więc ciągnęła:
- Nie, jeszcze nie mówiłam Victorii, ale powiem, jeżeli obiecasz mi,
że przyślesz Ricka na moje miejsce. Utoruję mu drogę, przyrzekam.
Charlie, musisz mi pomóc! Przynajmniej przyślij mi zmiennika na
noce. Ja... jestem wykończona.
- Skarbie, wytrzymaj jeszcze dzień lub dwa, dobrze? Rick będzie
wkrótce wolny.
- Ale, Charlie...
- Przykro mi, Annie. Muszę kończyć. Moja ulubiona pielęgniarka
jest tu, by osuszyć moje rozgorączkowane czoło.
Telefon zamarł, a Annie wpatrzyła się w niego skonsternowana.
- Charlie - wymruczała. - Powinnam złamać ci drugą nogę! Wróciła
do zniechęcającego przeglądania kartotek,
koncentrując się tym razem na przebiegu pracy zatrudnionych. Jeżeli
ktoś pracował w kompanii przez dłuższy czas i nie dostawał awansu, to
wypisywała jego nazwisko i stosowną datę.
Ale wkrótce wyrobiła sobie opinię, że dyrekcja szczerze troszczyła
się o pracowników. Ci, którzy nie dostawali awansu, często byli
przenoszeni do innych departamentów, czasami kilka razy, zanim nie
znalezli odpowiedniego miejsca, gdzie wreszcie mogli rozpocząć
karierę. Przynosiło to olbrzymie korzyści - w Harper Industries starano
się wyszkolić produktywną i zadowoloną załogę.
RS
93
 Wszystko cudownie - myślała Annie. - Ale to nie przybliża mnie do
autora anonimowych listów". Kiedy jej interpretacja kartotek wykazała,
jak bardzo Harperowie troszczyli się o pracowników, nachmurzyła się i
wykrzywiła usta, wkładając w nie końcówkę ołówka.  Matt traktuje
swoich pracowników jak rodzinę - pomyślała. - A ja widocznie jestem
długo nie widzianą krewną, która powinna nadal pozostać nie
oglÄ…dana".
- Ostrożnie. - Usłyszała. - Ktoś mógłby przechodzić tędy i skubnąć
kęs.
Poderwała głowę i spojrzała na Matta.
- Kęs czego? - zapytała, wnioskując, że mówi o żuciu ołówka.
 Wolałabym, żeby mnie tak nie zaskakiwał - pomyślała. - To
denerwujÄ…ce".
Matt zdecydował, że jest usprawiedliwiony, łamiąc swoją zasadę
niewdawania siÄ™ w zwiÄ…zki osobiste z pracownikami.  Ostatecznie,
Annie nie jest tak naprawdę moją pracownicą - myślał. - Jest raczej...
kolegą. Pracuje dla siebie, a nie dla mnie. Moje zasady były zbyt
rygorystyczne".
Podszedł beztrosko do jej biurka, pochylił się i zbliżył palec
wskazujący do jej pełnej dolnej wargi.
- Kęs ciebie - podrażnił ją.
Wstrzymując oddech, Annie natychmiast zagryzła wargę, ledwie
omijajÄ…c jego palec
Matt cofnął rękę, roześmiał się i wyciągnął ją znowu, by tym razem
odgarnąć kosmyk włosów z jej czoła.
- Jak ci idzie,  tajniaku"? SÄ… jakieÅ› nowe poszlaki?
Annie wzruszyła ramionami, żeby utrzymać odpowiedni dystans, ale
było to trudne, gdyż oczy Matta iskrzyły się radośnie i był taki
przyjacielski... A przypadkowe dotknięcie jej ust sprawiło, że zaczęły
drżeć z pragnienia pocałunku. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •