[ Pobierz całość w formacie PDF ]

— Proszę — wyszeptał ze ściśniętym gardłem.
Darrick nadal trzymał mężczyznę. Wydawało mu się, że w pomieszczeniu jest za mało powietrza.
Za sobą słyszał gwizdki, a jeden z nich się zbliżał.
— Odłóż miecz — powiedziała spokojnie kobieta. — Natychmiast.
Darrick odwrócił się z kordem w ręku, by odepchnąć kobietę. Kiedy jednak spróbował sparować
trzymaną przez nią laskę, ona ją obróciła i uderzyła go w pierś.
Ciało Darricka przeszył prąd. Upadł.
*
*
*
Przez kraty zasłaniające małe okno w kamiennej ścianie nad łóżkiem wpadało poranne słoń-
ce. Darrick zamrugał i wpatrzył się w światło. Nie został zabrany do właściwego lochu. Był za to
wdzięczny, choć zdziwiony.
230
Darrick usiadł, czując, że głowa mu zaraz wybuchnie. Łóżko zaskrzypiało i pociągnęło dwa
łańcuchy na ścianie. Oparł stopy na podłodze i wyjrzał przez kraty, które stanowiły czwartą ścia-
nę pudełkowatego pomieszczenia o wymiarach osiem stóp na osiem stóp i identycznej wysokości.
Cienki materac, który niemal zakrywał łóżko, wypełniało zgniłe siano. Pokrycie siennika miało pla-
my w miejscach, gdzie jego poprzedni użytkownicy ulżyli sobie lub zwymiotowali.
Darrick poczuł, że jego żołądek zaczyna się buntować. Rzucił się w stronę wiadra na pomyje
w rogu celi. Poczuł fale mdłości i zwymiotował gwałtownie. Czuł się tak słaby, że z ledwością
trzymał się krat.
W cieniach wypełniających budynek zabrzmiał czyjś szczekliwy śmiech.
Darrick kucnął, nie mając pewności, czy mdłości już minęły, i spojrzał wściekle w stronę celi
naprzeciwko.
Na łóżku w drugiej celi siedział po turecku kudłaty mężczyzna odziany w skóry. Mosiężne na-
ramienniki, jak również tatuaże na twarzy i ramionach sugerowały, że był najemnikiem z jakichś
mniej cywilizowanych okolic.
— Jak się dzisiaj czujesz? — spytał mężczyzna.
Darrick zignorował go.
Mężczyzna wstał z łóżka i zbliżył się do krat swojej celi. Chwytając je, powiedział:
231
— Co jest w tobie takiego, marynarzu, że wszyscy tutaj poszaleli?
Darrick pochylił głowę nad śmierdzącym wiadrem, i znów zwymiotował.
— Przyprowadzili cię wczoraj w nocy — ciągnął dalej kudłaty wojownik — a ty walczyłeś
z nimi wszystkimi. Szaleniec, tak myśleli niektórzy. A jedna ze Strażników znów potraktowała cię
swoją laską wstrząsową.
Laska wstrząsowa, pomyślał Darrick, uświadamiając sobie, dlaczego wszystko go tak bolało
i miał skurcze mięśni. Czuł się, jakby go przeciągnięto pod kilem, a potem wciągnięto na statek po
pokrytym pąklami kadłubie. Niektórzy Strażnicy nosili na laskach mistyczne klejnoty, które wywo-
ływały wstrząsy obezwładniające więźniów.
— Jeden ze strażników zaproponował, żeby dać ci w łeb i skończyć z tym — powiedział wojow-
nik. — Ale inny powiedział, że jesteś bohaterem. Że widziałeś demona, o którym gadają wszyscy
w całej Zachodniej Marchii.
Darrick trzymał się krat i oddychał płytko.
— Czy to prawda? — spytał wojownik. — Bo ostatniej nocy widziałem pijaka.
Odgłos ciężkiego klucza przekręcanego w zamku wypełnił pomieszczenie, na co reakcją były
przekleństwa mężczyzn i kobiet trzymanych w innych celach. Drzwi otworzyły się ze skrzypieniem.
Darrick oparł się o ścianę przy kratach, żeby móc wyjrzeć na korytarz.
232
Pierwszy pojawił się strażnik więzienny w stroju Strażnika z dystynkcjami sierżanta. Za nim
podążył kapitan Tollifer odziany w swój długi płaszcz.
Mimo mdłości Darrick podniósł się, jak kazały mu lata ćwiczeń. Zasalutował, mając tylko na-
dzieję, że żołądek nie wybierze akurat tej chwili, żeby się opróżnić.
— Kapitanie — wychrypiał Darrick.
Strażnik, przysadzisty mężczyzna z wąsami i łysinką, odwrócił się w stronę Darricka.
— A, tu jest, kapitanie. Wiedziałem, że jesteśmy blisko. Kapitan Tollifer spojrzał twardo na
Darricka.
— Panie Lang, czuję się rozczarowany.
— Tak, panie kapitanie — odpowiedział Darrick. — Czuję się źle z tego powodu, panie kapitanie.
— I powinien pan — stwierdził kapitan Tollifer. — I będzie się pan czuł jeszcze gorzej przez
najbliższe kilka dni. Nie chciałbym nigdy widzieć oficera ze swojego statku w takiej sytuacji.
— Tak jest, panie kapitanie — zgodził się Darrick, choć właśnie uświadomił sobie ze zdziwie-
niem, że tak naprawdę niewiele go to obchodzi.
— Nie wiem, co sprawiło, że znalazł się pan w tak przykrym położeniu — ciągnął kapitan —
ale wiem, że dużą w tym rolę odgrywa śmierć pana Hu-Ringa.
233
— Proszę o wybaczenie, kapitanie — powiedział Darrick — ale śmierć Mata nie ma z tym nic
wspólnego. — Nie zniósłby tego.
— W takim razie, panie Lang — kontynuował kapitan zimno — czy może pan przedstawić jakieś
inne wyjaśnienie stanu, w jakim pana znajduję?
Darrick stał na drżących nogach, patrząc na kapitana.
— Nie, panie kapitanie.
— W takim razie pozwólmy, że na razie zapomnę o tak rażącym zachowaniu, którego zupełnie
po panu nie oczekiwałem.
— Tak, panie kapitanie. — Darrick nie był w stanie powstrzymywać się dłużej, więc odwrócił [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •