[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podzielone i ponumerowane według planu Nowego Jorku,
ta betonowa aleja to jakby PiÄ…ta Avenue, a te aleje, co idÄ…
na boki, to są street, jak idzie pan główną drogą, to po
prawej ręce ma pan parzyste, a po lewej nieparzyste aleje,
a jakby się pan popatrzył z góry na plan tego leśnego
miasta, to widać, że ten plan jest podobny do liścia
paproci... powiedział i wstał, a jego włosy sterczały
groznie, miałem wrażenie, że ostrza tych kędziorów
mogłyby wykłuć oko, zupełnie jakby były z brązu. Stanął
w rozkroku i rzekł: Mogę panu w czymś pomóc, szuka
pan kogoś? Szukam człowieka, odparłem, chyba go już
nie znajdę, ale proszę mi powiedzieć, jak długa jest ta
główna betonowa ulica? Zadowolony, że może się
pochwalić tym, co wie, rzekł:! ... Od przystanku
autobusowego aż do drogi z Semic do Hradisztka ma
długość dwa tysiące trzysta czterdzieści osiem metrów,
tak to wymierzył pan Prochazka, drogowiec... po czym
przyniósł czerwone składane krzesło, starł kurze łajno i
poprosił mnie, żebym usiadł. Podziękowałem, wokół
roznosił się zapach chlewa i okropny odór, którego nie
potrafiłem określić, a włosy czyniły starca rogatym, z
tych ostrzy kędziorów biła taka siła, iż wyobraziłem
sobie, że podczas burzy bucha z nich ogień świętego
Eliasza. Słyszałem, że gdzieś tutaj jest prastara sosna,
chciałbym to obejrzeć, mówię. Spojrzał na wiszący na
sośnie zegar, wskazówka tego ściennego zegara tykała z
zapałem jak opętana, hałaśliwie jak dzięcioł... Mam
jeszcze czas... aha, Szwarna Tonka?
Tak, tak, to dopiero ślicznotka, to takie cudo, że jak
spojrzeć na nią z dołu na koronę i świeci przy tym słońce,
to ta jej korona podobna jest do okna w katedrze świętego
Wita, tak symetryczny jest wieniec jej gałęzi, taką
harmonijną tworzą obręcz. Zasadzono ją w roku tysiąc
sześćset dwudziestym, a kawałek dalej jest jej
siostrzyczka, myśliwi mówią na nią Zliczna Toniczka,
według mnie jest jeszcze piękniejsza, ma malusią główkę
a gałęzie uczesane na bubikopf... to też olbrzymka, tylko
że pioruny tak rozorały jej pień, że teraz wolniej rośnie...
opowiadał stary pan, łagodny wiatr muskał jedwabne
gałązki młodego brzozowego lasku, a stary mężczyzna
nadstawiał ręce, jakby się z nimi pieścił, i rzeczywiście,
jego palce poruszały się i wprawiały listeczki w drżenie.
Widziałem, że ten stary pan jest wrażliwy, że jest za pan
brat z żywiołami, zatem żyje w harmonii z przyrodą, tak
jak się w jego wieku godzi. Nadstawiał dłonie, jakby teraz
ogrzewały go pełgające płomyki w postaci szeleszczących
liści brzozowych gałązek i ciągnął dalej...
Mamy tu jeszcze jedną wspaniałość, jakby pan poszedł
aleją numer sześć, tak zwaną Nymburaczką, to dojdzie
pan do lasu, który nazywamy Erb... i tam przy leśnej
strudze stoi świerk, który o połowę przerasta świerkowy
las, na pewno ma ze dwieście lat, albo i więcej, a jego
dziewięć dolnych gałęzi sterczy do góry, tak że ich czubki
wyglądają jak korzenie, z których w górę strzelają
świerki, dziewięć świerków wysokich na dziesięć
metrów, i to drzewo niesie je jak jakiś żongler, co na
dziewięciu tyczkach utrzymuje talerze, które się przy tym
obracają, zupełnie jak wielgachny świecznik wygląda ten
gigantyczny świerk... Zapalił papierosa i usiadł przy mnie
na krześle, a z jego kombinezonu upaćkanego sosem i
nasyconego jakimś potwornym odorem wydostawał się
tak okropny smród, że aż się odwróciłem pod wiatr...
Bekasów to tu chyba sporo? mówię, żeby coś powiedzieć,
i wskazałem na migoczącą bielą brzezinę, która wznosiła
się za jego parcelą. Zaciągnął się, zupełnie jakby odgryzł
kawałek papierosa, tyle go ubyło, a z ust furczał mu
potem dym podobny do jego długich i zmierzwionych
kędziorów, które miał wbite w głowę jak mieczyki... i
rzekł: Teraz nie ich pora, ale tutaj już ich mało, gdzie te
czasy, kiedy leśni adiunkci zakładali się o butelki wina, że
wieczorem zastrzelą ich dwadzieścia, trzydzieści? Bekasy
wyprawiajÄ… te weselne gody pod koniec marca albo na
początku kwietnia, kiedy słońce zajdzie i wzejdzie
pierwszÄ… gwiazda... samczyki fruwajÄ… i wydajÄ… z siebie
taki piękny miłosny pisk, a samiczki nasłuchują w
chłodnej trawie... Rzekł i zakaszlał, chrypiał przy tym, a
ze ściennego zegara wyskoczyła kukułka i zachrypiała tak
samo, wybijając piątą... Wiem, wiem, powiedział [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •