[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Eda. Zwieży i leśny.
- Dobrze pachniesz - pochwaliła.
- Prezent od chłopców na Dzień Ojca. Podejdz trochę bliżej, żebyś mogła go lepiej poczuć -
powiedział łagodnie.
Joy zrobiła ostatni krok.
- I jak?- - zapytał Ed. Wciągnęła głęboko powietrze.
- Bardzo przyjemny zapach.
Pochylił się do przodu, a Joy poczuła na szyi jego oddech.
- Twój też - wyszeptał i podniósł głowę. -1 co teraz? Jestem niemal pewny, że gdzieś
czytałem, że kiedy człowiek znajdzie się z kimś pod jemiołą i nie pocałuje tej osoby, spotka
go nieszczęście.
360
- Oj, nie chcę, żeby cię spotkało coś złego. - Zanim sobie uświadomiła, że właściwie nie zna
tego mężczyzny, wspięła się na palce i cmoknęła go w policzek.
Oderwała się od niego i natychmiast cofnęła o dwa kroki. Była zdumiona, że po tak
niewinnym pocałunku może tak mocno walić serce.
- Możesz już się ruszyć - powiedziała. Wolała, żeby wyszedł spod jemioły i żeby już nie
miała zdrożnych chęci.
- Boisz się, że nie wytrzymasz?
- Nie chcę kusić losu. Twoi chłopcy biegają samopas po dziale elektroniki. Postąpiliśmy
zgodnie z tradycją, ale teraz musisz podpisać ten papier, a ja przesłucham wiadomości.
Potem szybko do nich wrócimy.
- SÅ‚usznie.
Oboje byli wytrąceni z równowagi po tym pocałunku.
Ed od bardzo dawna nie zareagował tak mocno na żadną kobietę. Prawdę mówiąc, nie
bardzo wiedział, co z tym począć. Joy zaś musiała przyznać, że w miarę upływu dnia czuje
siÄ™ coraz swobodniej i lepiej z tÄ… rodzinkÄ….
Na tyle dobrze, żeby zacząć się spotykać z samotnym tatą?
Ed wiedział, że wiązanie się z kobietą to na dłuższą metę trudna sprawa. Dlatego zawsze
trak-
361
tował te układy dorywczo. Co nie znaczy, że był przeciwny poważnemu związkowi, ale nie
spotkał jeszcze takiej kobiety, dla której warto by było lawirować między dzieciakami i
pracÄ….
Aż do dzisiaj.
Aż do Joy.
Pomyślał nagle, że może warto spróbować i zaproponować jej spotkanie.
WidzÄ…c, jak nerwowo krzÄ…ta siÄ™ przy biurku, wodzi palcem po dokumencie i co chwila
zerka na niego, nie potrzebował mowy spojrzeń, żeby się zorientować, jaka jest niespokojna.
Nie bez powodu przypuszczał, że ten pocałunek poruszył ją w równym stopniu co jego.
- Proszę bardzo - podsunęła mu z uśmiechem papier. - Przeczytaj i podpisz, a ja przez ten
czas odsłucham pocztę głosową.
Osunęła się na fotel i nacisnęła guzik w telefonie. Zanotowała coś, potem zaaferowana
wciskała jeszcze parę przycisków, aż nagle na jej twarzy pojawił się lekki uśmieszek, który
po chwili zamienił się w szeroki uśmiech.
- Dobre wiadomości? - zapytał, kiedy odłożyła słuchawkę.
- Jeszcze jak! Moja kuzynka urodziła córeczkę. Mała waży trzy kilogramy i ma pięćdziesiąt
pięć centymetrów wzrostu, a więc jest długa i chuda. Mąż kuzynki twierdzi, że wygląda jak
mistrz Yoda, ale kuzynka go zakrzyczała, wołając, że mała jest piękna i że nazwie ją Leia. A
tak
362
naprawdę chcą ją nazwać Noelle Joy, na cześć świąt Bożego Narodzenia...
- I na twoją. Joy skinęła głową.
- To okropne, że mnie tam nie ma.
- Przecież możesz ich niedługo odwiedzić.
- Nie tak znowu niedługo. Zaraz po świętach też mamy urwanie głowy. Ale może w
nowym roku wygospodarujÄ™ parÄ™ dni.
- Trudno się z tym pogodzić, prawda? Wiem z góry, że kiedy chłopcy będą spędzać resztę
ferii zimowych u swojej mamy, ja będę się snuł po domu i wszystko będzie nie tak, jak
powinno. To może wydawać się dziwne, bo przez większość czasu dałbym wiele za
odrobinÄ™ spokoju i ciszy.
- Dobrze cię rozumiem. Kiedy mieszkałam w San Diego, zdarzało się, że miałam dość całej
rodziny. Może to dlatego, że przez dłuższy czas byłam jedynym dzieckiem w dużej
wielopokoleniowej rodzinie. Dorośli, ilekroć się spotykali, mieli sobie tyle do powiedzenia,
że czasami zapominali o moim istnieniu. Rozumiesz, co mam na myśli.
Ed pokiwał głową.
- Często się zastanawiałam, co by było, gdybym spędziła święta poza domem i uniknęła
obowiązku odwiedzania wszystkich po kolei. Te niezliczone i niekończące się przyjęcia i
poczęstunki! Bywałam tym zmęczona. Dopiero teraz wiem, jak mi tego brakuje.
363
- Przykro mi - powiedział Ed, który nie mógł wymyślić nic lepszego.
- Nie ma sprawy.
Joy postanowiła, że nie będzie użalać się nad sobą i nawet zdobyła się na uśmiech.
- Zaraz, zaraz, mam tu te ramki, które chłopcy kupili dla swoich dziadków. Mam też coś dla
ciebie.
Ed zauważył na jej biurku trzy identycznie zapakowane prezenty. Joy wzięła ten z wierzchu
i podała mu.
- Otwórz to teraz.
Uśmiechała się psotnie, jak chłopcy, kiedy szykowali jakiś szatański numer. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •