[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Miałaby opuścić swój dom? Powinien ją lepiej znać.
- Latanie w tę i z powrotem mogłoby z czasem okazać
się bardzo kosztowne. Zresztą, jestem dziewczyną z małego
S
R
miasta. Nigdy nie podróżowałam i wszystko, czego potrze-
bujÄ™, znajduje siÄ™ tutaj.
- Nie powinnaś się ograniczać tylko do jednego miejsca.
Trzeba poznać świat.
- Może i tak, ale Evelyn...
Podniósł jej brodę i musiała spojrzeć mu w oczy.
- Nie rób tego.
Te cicho wypowiedziane słowa dotknęły jej duszy. Jego
oczy niczego jej nie zdradziły i potrzebowała więcej, tylko że
nie miała śmiałości o to poprosić. Zupełnie, jakby jej pytanie
miało uczynić odpowiedz mniej wiarygodną.
- Nie chowaj się za Evelyn. Jest na to zbyt mała.
- Wcale tego nie robiÄ™.
- Ależ robisz. Próbuję zaproponować jakieś rozwiązanie,
Colleen, ale ty też powinnaś wyjść mi naprzeciw.
Wyjść mu naprzeciw? Na jakiej podstawie? Nadal nie
padły żadne słowa o głębokich uczuciach, które pozwoliły-
by im przetrwać wszystkie przeciwności losu. %7ładne słowa
o tym, że zostałby, gdyby potrafiła mu zaufać i całkowicie
mu zawierzyć. Bez reszty.
A ona tego właśnie pragnęła. Bardziej niż czegokolwiek
innego na świecie. Ale czy aż tak mocno, żeby porzucić je-
dyny dom, jaki znała?
W sąsiednim pokoju zadzwonił telefon i Eamonn zwrócił
głowę w tę stronę.
- Jest pózno. To musi być Pete.
Colleen zsunęła nogi na podłogę.
- Lepiej odbierz.
Jednak Eamonn, zanim wyszedł, pochylił się i pocałował
jÄ….
- Jeszcze z tobą nie skończyłem.
S
R
- Wiem o tym.
Telefon nadal dzwonił. On jednak nie ruszał się z miej-
sca. Patrzył jej w oczy, jakby szukał w nich odpowiedzi na
swoje pytania.
- Co mam zrobić, żebyś mi zaufała?
Kochaj mnie tak mocno, jak ja kocham ciebie.
To by wystarczyło. Ale nie mogła go o to prosić.
Telefon dzwonił nieustannie i obudził Evelyn.
- Odbierz wreszcie ten telefon. Ja zajrzę do małej.
Eamonn zmarszczył brwi. Podszedł do drzwi, ale znów
się zawahał. Spojrzał na nią, gdy wstawała z kanapy.
- Nigdzie nie mam zamiaru wyjeżdżać. Naprawdę. Będę
tu siedział tak długo, aż mi uwierzysz. Mam czas. A potem
porozmawiamy jak należy.
Jednak kiedy odebrał telefon od Petea, natychmiast
zmienił zdanie. Rzeczywistość w jednej chwili zweryfikowała
jego plany.
- Musisz tu natychmiast przyjechać, bracie. Mamy
poważne problemy.
S
R
ROZDZIAA SIEDEMNASTY
Kiedy ją znalazł, była w pokoju dziecinnym. Przez mo-
ment miał ochotę uciec, ale nogi odmówiły mu posłuszeń-
stwa. Stał bez ruchu, patrząc na Colleen.
Pierwszy raz poczuł się tak, kiedy w szpitalu przyniósł jej
małą. Teraz znów się to działo. Colleen karmiła dziecko, a on
nie mógł oderwać od nich wzroku.
Uczucia, jakie w nim wzbudzały, były silniejsze niż co-
kolwiek innego. Gdyby ktoś powiedział mu, że taka prosta
czynność może w mężczyznie wywołać takie złożone uczu-
cia, nigdy by mu nie uwierzył. Ale właśnie stał w drzwiach
i doświadczał wszystkich tych uczuć naraz.
Czy ona w ogóle ma pojęcie, jaka jest piękna? Z dziec-
kiem w ramionach, które, podobnie jak jego matka, od
pierwszej chwili zawładnęło jego sercem.
Eamonn nie zdawał sobie sprawy, jak mocne uczucie po-
łączyło go z Colleen. Rozwijało się niepostrzeżenie, a kiedy
się zorientował, co do niej czuje, było silniejsze niż cokol-
wiek, czego doświadczył w życiu.
Nagle miał wrażenie, że patrzy na dwoje ludzi, którzy
znaczą dla niego więcej niż ktokolwiek inny na świecie.
Chciał się nimi opiekować, chciał zapewnić im bezpieczeń
stwo, ochronić przed całym złem tego świata. Chciał być
przy Colleen, kiedy Evelyn uśmiechnie się po raz pierwszy,
S
R
kiedy zrobi pierwszy krok. Po raz pierwszy w życiu myśl o
zapuszczeniu gdzieś korzeni nie wydała mu się przerażająca.
Po raz pierwszy zapragnął mieć na ziemi miejsce, które
mógłby nazwać domem.
Czym był dla niego dom?
Może to, jak się czuł, przywracając Inisfree do dawnej
świetności, było częścią tego uczucia? Nie chodziło mu tylko
o zwiększanie wartości tej inwestycji i dobrze o tym
wiedział.
Pomagał Colleen zbudować dom dla niej i Evelyn, z którego
mogłyby być dumne. Jednocześnie z każdym dniem coraz
wyrazniej zdawał sobie sprawę z tego, że to Colleen jest dla
niego największym wyzwaniem. I największą nagrodą.
Co miał zrobić, żeby ją przekonać, że to, co ich łączy, jest
warte pójścia na kompromis? Jak miał jej udowodnić, że
chce tu jakiś czas pozostać, skoro musiał natychmiast wy-
jechać?
Kiedy tak na nią patrzył, czuł się zupełnie zagubiony.
Właśnie teraz, kiedy potrzebował właściwych słów, nie mógł
żadnych znalezć. Nie mógł tak po prostu wkroczyć w tę per-
fekcyjną scenę, zburzyć ją i zmusić Colleen do tego, aby za-
częła czuć coś, czego tak naprawdę nie czuła.
Na to potrzeba czasu. Kiedy załatwi sprawy w Nowym
Jorku, zajmie się swoim życiem. Uporządkuje je, bez wzglę-
du na to, jak długo to potrwa.
Warto poczekać na to, żeby Colleen wpuściła go do swo-
jego życia. Zupełnie, jakby zyskanie jej zaufania mogło spra-
wić, że on również powierzyłby jej swoje życie.
S
R
W tej chwili podniosła głowę i spojrzała prosto na niego.
Nic nie powiedziała. Nie sprawiała wrażenia zaskoczonej je-
go widokiem, tylko po prostu spokojnie na niego patrzyła.
A potem się uśmiechnęła.
Eamonn wszedł do pokoju, usiadł obok niej i spojrzał jej
głęboko w oczy. Po chwili odpowiedział uśmiechem na jej
uśmiech.
Evelyn z zapamiętaniem ssała matczyną pierś i Eamonn
przeniósł wzrok na jej główkę. To było zdumiewające i pięk-
ne zarazem. Poczuł, jak coś ścisnęło go w sercu.
Czy ona widzi, co siÄ™ z nim dzieje?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]