[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pan przecież, żeby pańska córka wylądowała w szpitalu stanowym.
Westchnął głęboko. Nie rozumiał mnie. Przez całe życie ludzie wciąż go gnębili.
Zawsze wszystko było zle. On miał kłopoty, Sheila miała kłopoty. Nauczył się nie ufać
nikomu. Podobnie jak i jego córka. Na tym świecie tak było dla nich bezpieczniej. A teraz
przyszłam ja i on mnie nie rozumiał.
Rozmawialiśmy długo w noc. Chad i Anton popijali z nim piwo, aja robiłam notatki.
Sheila, która tak samo jak poprzednio obserwowała nas z kąta, zasnęła na podłodze. Nie
wiedziałam, czy zrozumiała, po co tam przyszłam i co się dzieje. Nie opowiadałam jej zbyt
wiele, ponieważ nie chciałam jej niepotrzebnie przestraszyć, nie chciałam też robić jej
nadziei. Po tamtym wieczorze łudziłam się, że coś zrozumiała. Sądziłam, że tak byłoby lepiej.
Ostatecznie ojciec Sheili przyznał nam rację. Udało nam się go przekonać, że nie
chodzi tu o żadną dobroczynność czy podstęp. Wierzyłam, że jeśli nie skapitulujemy zbyt
szybko, wreszcie zrozumie, o co nam chodzi. Wierzyłam, że pod zewnętrzną skorupą zostało
mu jeszcze trochę ojcowskiego instynktu. Kochał Sheilę na swój sposób i tak samo jak ona
potrzebował odrobiny współczucia.
Był to dziwny wieczór. Wszyscy mieliśmy trochę w czubie. Wydawało mi się, że
Chad najlepiej potrafił dogadać się z ojcem Sheili, pewnie dlatego, że wielu spośród jego
klientów było bardzo do niego podobnych. Poklepywali się po plecach, a kiedy usiłowałam
skierować rozmowę na ważne tory, częstowali mnie i Antona kolejnym piwem. W pewnym
sensie cieszyłam się, że poruszyliśmy temat szpitala. W ten sposób zmuszeni zostaliśmy do
określenia swojego miejsca w życiu Sheili, co wydawało się dobre dla wszystkich.
Przesłuchanie odbyło się w ostatnim dniu marca. Był to ponury, zimny i wietrzny
dzień, który zapowiadał kwietniowy śnieg. Niezbyt dobry, by podnieść kogoś na diichu.
Oboje z Antonem musieliśmy wziąć wolne popołudnie. Towarzyszył nam pan Collins.
Zaskoczył mnie, kiedy przyszedł rano do mojej klasy i rozmawiał ze mną w bardzo
przyjaznym nastroju. Zdumiała mnie zmiana, jaka w nim zaszła. Pewnie dlatego, że po
incydencie w klasie pani Holmes zachowałam jednowymiarowy obraz jego osoby, tak jak to
robią dzieci. Początkowo nie ufałam mu i zastanawiałam się, co mogło być przyczyną jego
odmiany. Podejrzewałam, że może broni tylko własnego interesu. Jednak po dłuższym
zastanowieniu doszłam do wniosku, że na swój sposób troszczy się o dzieci w takim samym
stopniu jak ja. Nawet o SheilÄ™.
Przesłuchanie miało charakter zamknięty. Po drugiej stronie sali siedzieli rodzice
małego chłopca oraz ich prawnik. Kręciło się też wielu urzędników, zarówno stanowych, jak i
z władz okręgu. Po naszej stronie siedział Anton, Allan, pani Barthuly, Ed i inspektor. Ojciec
Sheili spóznił się, ale przyszedł, i to trzezwy. Serce mnie zabolało, kiedy go ujrzałam. Miał na
sobie garnitur, którego nie chcieli pewnie nawet w punkcie z darami. Nitki w szwach były
postrzępione, marynarka poplamiona i wytarta, połatane spodnie. Jego ogromny brzuch
wypychał mocno z przodu guziki marynarki. Nie miałam wątpliwości, że stara się wyglądać
porządnie. Twarz miał ogoloną i cuchnął potwornie tanią wodą po goleniu.
W holu, przed salą, na twwrdej dębowej ławce siedziała Sheila. Chad uznał, że lepiej
będzie, jeśli przyjdzie z nami. Liczył się z tym, że może jej potrzebować, gdyby sprawy nie
poszły po naszej myśli.
Przyszła ubrana jak zawsze w dżinsowe spodnie na szelkach i podkoszulek. Bardzo
chciałam ubrać ją ładniej, ale nie było czasu. Dlatego w czasie lunchu wykąpałam ją w zlewie
i wyczesałam jej włosy. Przynajmniej była czysta. Ponieważ musiała sama siedzieć na
korytarzu, więc przynieśliśmy jej kilka książek. Jednak kiedy sędzia dowiedział się, że
dziecko, o którym jest mowa w rozprawie, pozostało bez opieki, posłał do niej jednego z
urzędników.
Przesłuchanie przebiegało zupełnie inaczej, niż się tego spodziewałam. Nigdy
wcześniej nie byłam w sądzie, a cała moja o nim wiedza pochodziła z telewizji. To, co
zobaczyłam, w niczym nie przypominało telewizyjnej rozprawy. Prawnicy przemawiali
bardzo spokojnie i każde z nas przedstawiło swój materiał. Przyniosłam taśmy wideo, aby
pokazać, jakie postępy poczyniła Sheila w czasie trzech miesięcy, które z nami spędziła.
Allan kilkakrotnie wspominał o wynikach testów. Ed mówił o specjalnych programach,
według których mogłaby być prowadzona Sheila, gdyby uznano, że wciąż wymaga specjalnej
opieki w szkole publicznej.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]