[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Z powodu przeziębienia?
- Niezupełnie, r- Claire zaciągnęła się znowu i wypuściła dym
ustami. Błękitna woalka zasłoniła jej twarz. - Twój kuzyn mówi,
że mam chroniczny bronchit. Brzmi to bardzo uczenie, ale po co
się straszyć groznie brzmiącymi nazwami? Ja wolę to nazywać
przeziębieniem.
- Nieważne, jak pani to nazywa!
Isabelle spojrzała na Claire z wyrzutem. Zrozumiała, skąd bierze
się chrypka, którą od początku słyszy w głosie swej gospodyni.
Claire Oudot cierpi na chroniczny nieżyt oskrzeli, co w jej wieku
i przy nałogowym paleniu nie wróży nic dobrego.
- Nieważne, jak pani to nazwie - powtórzyła Isabelle z naci-
skiem. Zwiadomość, że ktoś beztrosko wystawia na szwank swoje
zdrowie, zawsze ją irytowała. - Przecież to bardzo ciężka choroba!
Naprawdę nie może pani rzucić palenia?
Szczupła, błękitnie pożyłkowana dłoń spoczęła na jej ręce.
- To naprawdę miło z twojej strony, że tak się przejęłaś moim
zdrowiem, ale teraz spójrz, co dla nas niosą. Przecież to pstrąg w winie!
Jedzmy te pyszności i cieszmy się życiem. A wracając do papierosów:
ja bardzo je lubię. Zresztą kiedy się ma takiego lekarza jak twój kuzyn
Jacques, trudno zrezygnować z choroby... - Zgasiła papierosa
i uśmiechnęła się zalotnie. - A teraz jedzmy.
- Tylko proszę nie mówić o nim twój kuzyn".
Isabelle powiedziała to takim głosem, że Claire lekko spłoszona
zamrugała powiekami.
43
RS
- Rozumiem. W takim razie odtąd będę go nazywała doktorem
Ransanem. Co w niczym nie zmienia faktu, że on naprawdę jest
twoim kuzynem.
- W drugiej linii - chłodno uściśliła Isabelle. - Skoro jednak
pani uniemożliwia mi podanie tego faktu do publicznej wiadomości,
to proszę mnie nie wyręczać i stale mi o tym nie przypominać.
- Claire! Wiedziałam, że cię tu spotkam!
Isabelle usłyszała za plecami melodyjny głos i zobaczyła, że
twarz pani Oudot rozjaśnia się, jakby padł na nią promień słońca.
- Jeanne! Witaj, usiÄ…dz z nami.
Widać było, że nieoczekiwane spotkanie sprawia jej ogromną
przyjemność. Ponadto wyraznie ucieszyła się, że znajoma pomoże
jej ostatecznie zakończyć temat szkodliwych nałogów, lekarzy
i skomplikowanych układów rodzinnych.
- Bardzo chętnie. Nie lubię jeść sama i szczerze mówiąc liczy-
łam na to, że cię tu spotkam. Obawiałam się tylko, że może jeszcze
pomagasz swojej młodej przyjaciółce przyzwyczajać się do życia
w naszym miasteczku.
Isabelle odwróciła się z uśmiechem i... próbowała nie okazać
zaskoczenia. Kobieta, nieco młodsza od Claire, miała niezwykle
piękną twarz i potwornie zniekształcone ciało. To nie mógł być
wynik osteoporozy - na to było jeszcze za wcześnie, bo kobieta
miała najwyżej sześćdziesiąt lat - to było wrodzone kalec-
two: skrzywienie kręgosłupa dające w efekcie garb i przyginające
całą postać ku ziemi. Kifoskolioza, przemknęło przez myśl Isabelle.
Kobieta miała na sobie wytworny, popielaty kostium z materia-
łu, którego Isabelle nie znała. Kaszmirowa bluzka w pastelowe
kwiaty i o ton jaśniejszy fular dopełniały reszty stroju. Cudownej
urody twarz o ciemnych, przepastnych oczach całkowicie pochła-
niała uwagę patrzącego, odwracając ją od zniekształconej postaci
kobiety.
Panie ucałowały się i dokonano prezentacji.
44
RS
- To jest moja przyjaciółka Jeanne - rzekła podekscytowana
Claire i zawahała się na chwilę. - Jeanne Ransan. Jest ciotką Jac-
ques'a i kuzynką twojego ojca - dokończyła.
Isabelle spojrzała na nią pytającym wzrokiem.
- KuzynkÄ… mojego ojca? Jak to?
- Francois jest moim bratem blizniakiem - wyjaśniła Jeanne,
mozolnie sadowiąc się na krześle.
Isabelle zauważyła, że kobieta głośno oddycha. Zdeformowany
kręgosłup musi uciskać płuca i utrudniać dopływ powietrza.
- Tatuś nigdy... - zaczęła Isabelle i urwała.
- Nigdy o mnie nie wspominał - dokończyła Jeanne i mło-
dzieńczym ruchem odgarnęła z czoła falę czarnych włosów. Jej
cudowne oczy zalśniły jak gwiazdy. - Nie wspominał o mnie, bo
nigdy nie byliśmy specjalnie zżyci. Pewnie z mojej winy. W tam-
tych czasach nie byłam zbyt towarzyska, raczej unikałam ludzi.
Może gdybyśmy spotkali się teraz, wszystko byłoby zupełnie ina-
czej, przynajmniej mam taką nadzieję. Przyjazniłam się przecież
z twojÄ… matkÄ….
Wymieniła znaczące spojrzenie z Claire i Isabelle znowu pomy-
ślała, że pani Oudot wie znacznie więcej, niż mówi.
- Jak ci już wspominałam - Claire pochyliła się ku przyjaciółce
- Isabelle przyjechała tu, żeby pojednać zwaśnione rody.
- Mówiłaś też, że mój brat i jego syn na razie o niczym nie mają
pojęcia. Jesteś pewna, że tak właśnie jest dobrze?
Piękne, ciemne oczy skierowały się na Isabelle; poczuła na sobie
życzliwe spojrzenie nowej kuzynki.
- Sama już nie wiem - odpowiedziała szczerze.
Podszedł kelner i Jeanne, zerknąwszy w kartę, szybko wybrała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]