[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Po pewnym czasie wiedział już na pewno, że nie może się upodabniać do innych. Ma
swoją własną drogę życia. A droga każdego człowieka jest inna i należy tylko do
niego. Nie mógł nikogo i niczego naśladować. To, co mógł jedynie zrobić, to spełnić
swoje wewnętrzne pragnienia - wewnętrzne głosy, jak je czasami nazywał. Chciał
bardzo pomagać innym, ale inni nie za bardzo chcieli jego pomocy. Chciał być mocą
Pana. Pragnął, aby Bóg przez niego działał, aby mógł czynić cuda, tak jak Eliasz czy
Elizeusz. Chciał uzdrawiać innych. Uzdrawiać ich ciała i dusze. Nawet próbował to
robić, ale nic z tego nie wychodziło. Próbował modlić się i przyzywać Imienia Pana,
który leczy. Efekt tych zabiegów był raczej odwrotny i opłakany: osoba, nad którą się
modlił, umierała. Nikt nie wyzdrowiał. A on popadał w coraz mroczniejsze
przygnębienie.
- Panie powtarzał czasem czy Ty nie chcesz, abym Ci służył?
Przecież ma szczere serce do tego, aby służyć Bogu. A Bóg nie chce się nim
posłużyć. Myślał często, że on na miejscu Boga chętnie wykorzystałby czyjąś
gorliwość i nim się posłużył, aby inni mogli zobaczyć, jak Bóg jest wielki. Ale widać
Bóg ma inne plany. Nie rozumiał tego, ale ciągle coś w nim mówiło i szukało Boga.
Mijały dni, miesiące, lata. W międzyczasie przybliżył się do ludzi religijnych.
Często przebywał w synagodze, dużo rozmawiał z ludzmi. Czuł się w końcu komuś
potrzebny. Starał się być tak jak oni, religijni przywódcy. Chciał się im przypodobać, a
jednocześnie wiedział, że jest to możliwe tylko wówczas, gdy stanie się jednym z nich.
To zaczęło mu po części imponować. Ta droga była mu bardziej bliska niż poprzednia.
Ale im bardziej zgłębiał Zwięte Księgi, tym bardziej czuł się niewystarczający, tak
jakby ubranie, które nosił, było za ciasne. Myślał, że oto w końcu odnalazł swoją
drogę i był z niej zadowolony. Ale z drugiej strony drażniła go hipokryzja innych
ludzi. Jeszcze większym odkryciem było dla niego to, iż tak naprawdę sam jest
hipokrytą. To, co drażniło go u innych, tak naprawdę było w nim. I to sprawiało, że
sam nie mógł tego znieść.
- Czyżby było tego tak wiele we mnie? pytał sam siebie.
To pytanie zostawiał ciągle bez odpowiedzi, jakby chciał ciągle usprawiedliwiać
siebie i swÄ… indolencjÄ™.
1
Nazyrejczyk osoba związana z Bogiem przez ślub polegający na powstrzymywaniu się od picia wina
i strzyżenia włosów (por. Lb. 6,1-21).
21
Jonasz często zapuszczał się w okolice jeziora Kineret, aby być sam, z dala od
ludzkich spojrzeń i ludzkiego gadania. Tam odnalazł pustelnika, który żył samotnie w
jednej z grot. Lubił tam zachodzić, aby z nim rozmawiać. Przynosił mu czasami trochę
pożywienia.
Któregoś dnia pustelnik powiedział mu:
- Boga nie osiÄ…ga siÄ™ w procesie dodawania do duszy czegokolwiek, ale przez
odejmowanie. Aby być wolnym niczego nie rób, ale coś odrzucaj. Wówczas będziesz
wolny...
Bardzo mu się to powiedzenie podobało. Miał wystarczająco wiele, a to, czego
potrzebował, to odejmować od siebie.
Ale jakich rzeczy nie dodawać? Co odejmować? Tego jeszcze nie potrafił zgłębić,
czuł jednak, że jest to słowo specjalnie dla niego. Z tego powodu czuł się wyróżniony.
Z jednej strony odczuwał niewymowną potrzebę bycia wolnym i szczęśliwym, z
drugiej strony chciał, tak jak Mojżesz, spotkać Pana, aby móc z Nim rozmawiać sam
na sam, bez żadnych pośredników.
- Czy ty, mężu boży zwrócił się raz do pustelnika znalazłeś Pana? Czy
rozmawiałeś z Nim?
- Pan jest w każdym z nas. Nie potrzeba Go daleko szukać. Jeżeli Go odnajdziesz w
sobie, odnajdziesz z Nim kontakt.
- Jakże tak? Przecież nauczyciele uczą, że Pan jest obecny tylko w świątyni. I że
tylko tam można doznać Jego łaski pytał Jonasz. To, co mówisz, sprzeczne jest z
nauczaniem.
- Jonaszu, przyszedłeś po nauczanie czy szukasz prawdy?
- Staram się zrozumieć, to...
- Nie staraj się przerwał mu pustelnik. Boga nigdy nie zrozumiesz. Po prostu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]