[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Rhoan zgarbił się na krześle i potarł palcami zmęczone powieki.
- Siostrzyczko, nie masz pojęcia, w co się pakujesz. Może i nie miałam. Może Rhoan
rzeczywiście miał rację i właśnie przymierzałam się do przekroczenia progu piekła, podczas
gdy każdy obdarzony zdrowym rozsądkiem człowiek uciekałby w takiej sytuacji, gdzie pieprz
rośnie. Tyle że ja nie mogłabym tego zrobić. Nie jeśli chciałam żyć w zgodzie z samą sobą.
- Czy może mi się stać coś gorszego od tego, co już mnie spotkało? Coś gorszego od
siedzenia tutaj i czekania na efekty, jakie mogły wywrzeć na mnie leki, które podawał mi
Talon?
- Owszem, może. - Nasze spojrzenia spotkały się. W oczach Rhoana dostrzegłam
ponury wyraz. - Jeszcze nigdy nie pozwoliłaś dojść do głosu swojej wampirzej połowie.
Nigdy nie pogodziłaś się z tkwiącym w tobie instynktem zabójcy. A będziesz musiała to
zrobić, jeśli chcesz przez to przejść.
- Nie możesz iść tam sam. Oboje dobrze wiemy, że Jack nie może wysłać żadnej innej
276
wampirzycy z dość prozaicznego powodu. W departamencie nie pracuje żadna strażniczka,
która może chodzić w pełnym słońcu.
- Nie chcę, żebyś to robiła.
- A ja nie chciałam, żebyś zostawał strażnikiem, ale postąpiłeś inaczej, bo czułeś, że to
będzie właściwa kolej rzeczy. Ja mam w tej chwili podobne wrażenie.
- Kurwa mać, Riley, to nie fair. Uniosłam brwi.
- Dlaczego? Bo to prawda? Pochylił się w moją stronę i ujął mnie za ręce.
- Jeśli naprawdę musisz to zrobić, to nie mogę postąpić inaczej, jak tylko wspierać cię
z całych sił.
- Wpatrywał się w moje oczy przez długą chwilę.
- Ale jeśli okaże się, że tak naprawdę chodzi w tym wszystkim o Mishę i o to, co się z
nim stało, nie będziesz mogła na mnie liczyć.
- Zrozum, robię to dla siebie. Ze względu na to, co zrobiono mnie.
Choć nie tylko mnie... Westchnął, puszczając moje dłonie.
- W takim razie musisz przejść szkolenie, zanim się do tego zabierzemy.
- Jeśli zgodzi się wziąć w tym udział, rozpoczniemy szkolenie. Gautier też się o tym
dowie, bo wszyscy w biurze już wiedzą, że chcę powołać dzienną jednostkę.
- Jak myślisz, ile mamy czasu?
- Całe mnóstwo. Wydaje mu się, że jest bezpieczny, więc nie możemy sobie pozwolić
na pośpiech. Będziemy go dalej obserwować i zapewnimy dodatkową ochronę dwóm naszym
dyrektorkom. Na razie zajmiemy się tylko przeprowadzeniem drobiazgowego śledztwa w
sprawie zastępców Starra i zapewnieniem wam nowych tożsamości.
- Nie łatwiej go po prostu zdemaskować? - spytał Rhoan.
Jack spojrzał na niego.
- Jeśli to zrobimy, Starr będzie wiedział, że coś się dzieje. Lepiej trzymać go pod stałą
obserwacją i karmić fałszywymi informacjami.
Poczułam na sobie wzrok Jacka.
- Wchodzisz w to czy nie?
- WchodzÄ™.
W chwili, w której to powiedziałam, wiedziałam już, że wkroczyłam na ścieżkę
prowadzącą do tego, czego przysięgłam nigdy nie robić.
Do zostania strażnikiem, tak jak mój brat.
http://chomikuj.pl/anastazja352 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •