[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pierwszy od miesięcy. Robot dotknął swojej zimnej plastikowej twarzy. Dotąd wszystko wydawało
mu się logiczne, słuszne& Ale teraz Uran wahał się.
Miał świadomość, że bezpieczeństwo pryska, a niesprecyzowane bliżej wątpliwości powodują
jego niezdecydowanie. Niesprecyzowane wątpliwości& Delikatny, nieokreślony strach, głęboki
opór, na pierwszy rzut oka pozbawiony logiki. Maszyna zamyśliła się. Niepokój, strach. Bez powodu.
Nie, pomyślał Uran, nie bez powodu. Przyczyna istniała, lecz była ukryta w nim samym& Wolał
jednak nie patrzeć zbyt długo w swój umysł.
Radio oczekiwało na jego przekaz. Pełen obaw robot starał się zebrać myśli. Co można było
powiedzieć ludziom? Uran nie mógł rozumować z takim opanowaniem jak zwykle. Najlepszy wybór,
mówił sobie, to wysłać dokładnie taki sam przekaz jak ten, który wysyłali ludzie.
Chciał już przemówić, lecz się wstrzymał. Teraz przed oczyma ukazała się wyrazna postać
Towarzysza, który nalegał, by nie odpowiadać. Może ci ludzie mają faktycznie złe zamiary i
naprawdę chcą zniszczyć Bazę& Strumień elektronów spowodował wibracje membrany. Był to
straszny wysiłek.
 Tu rosyjska baza na Oberonie, na orbicie wokół planety Uran. Otrzymaliśmy wasz przekaz& 
Chwilę był niezdecydowany.  Witamy&
To było niemożliwe, całkiem nie do przyjęcia. Ten łotr, przebrany za komputer, myślał Pierre,
robił to specjalnie.
Alarm wyłączył się prawie natychmiast. Pierre otworzył oczy i zauważył, że zapaliły się wszystkie
światła na statku. Dokuczały mu, zaczął mrugać powiekami. Pościel na łóżku Clarka była zupełnie
gładka i powtykana po brzegach pod materac  kapitan jeszcze się nie kładł. Zegar na ścianie
wskazywał trzecią nad ranem. Pierre zerwał się z łóżka i skierował do sali dowodzenia. Z głośników
płynął okropny, metaliczny głos; stanął jak sparaliżowany w progu sali. & asz przekaz& witamy&
 Ej!  krzyknÄ…Å‚ Pierre  odpowiadajÄ…, odpowiadajÄ…!
Clark odwrócił się w stronę przyjaciela. Był czerwony z podniecenia. Metaliczny głos powtórzył
przekaz.
 Od dawna nadają?  spytał Pierre, kładąc dłoń na ramieniu przyjaciela.
 Nie, pierwszy raz nawiązałem łączność. Zaraz jak odebraliśmy przekaz, Ben włączył alarm. Ja
stałem tutaj, w sali. Natychmiast włączyłem radio.
 Dziwny głos.
 Chyba elektroniczny.
 Baza jest pewnie automatyczna.
 Teraz musimy nadać odpowiedz.
 Jak daleko jesteśmy od Oberona?
 Prawie czternaście milionów kilometrów  odpowiedział Clark, włączając nadajnik. Spojrzał na
przyjaciela i uśmiechnął się; Pierre zauważył głębokie zmarszczki wokół ust, wznoszące się aż po
wyraznie zarysowane oczy. Utkwił wzrok w Clarku i wstrząsnęło nim zmęczenie, może rozpacz,
które rysowały się na twarzy przyjaciela. Nigdy przedtem nie widział go w takim stanie. A może,
pomyślał, nigdy tego nie zauważył. Odwzajemnił uśmiech.
Clark nachylił się nad mikrofonem i zaczął mówić drżącym głosem. Pierre siadł na fotelu, starając
się stłumić dręczący go niepokój. Po tylu niepowodzeniach, myślał, może wszystko zaczyna się
wreszcie układać. Może doszli do punktu zwrotnego, dotknęli dna, a teraz mogli wspinać się do góry.
To niewiarygodne, a jednak Pierre odnalazł jeszcze iskierkę nadziei, schowaną głęboko w nim.
Czerwona lampka informowała o nadchodzącym przekazie. Robot aż podskoczył, nie oczekiwał
odpowiedzi tak prędko. Wydłużył teleskopowe ramię i dostroił urządzenie. Człowiek przesyłał
odpowiedz na jego przekaz.
 & Cieszymy się  mówił  że baza kosmiczna działa. Nasza podróż przeciągnęła się, wbrew
naszym oczekiwaniom. Mieliśmy zatrzymać się na Tytanie, na orbicie Saturna. Z powodu awarii
silnika musieliśmy go minąć i znalezć nową trasę, by móc zahaczyć o Tytana w drodze powrotnej.
Nasza misja to odebranie człowieka, który opiekuje się Przyczółkiem na Tytanie. Znajduje się
właśnie tam, samotny od ponad roku& Jaka jest wasza sytuacja?
Uran poczuł się zakłopotany. Teraz on musi mówić i wyjaśniać& Co może powiedzieć? Jak się
rozmawia z człowiekiem?  To automatyczna baza rosyjska  powiedział wolno  zamieszkana
przędz dwa roboty. Jednym z nich jestem ja& Hm& Będziemy szczęśliwi mogąc wam pomóc w
czymkolwiek& Moglibyście nawet wylądować na Oberonie, jeżeli chce& Usłyszał, jak ciężkie
żelazne drzwi suną po szynach.  Wybaczcie  wybełkotał w pośpiechu  przerywam rozmowę.
Udało mu się właśnie skończyć, a szczelne drzwi jeszcze nie otworzyły się do końca, gdy usłyszał
wzburzony głos Towarzysza:  Szybko  krzyczał  wychodz, wychodz! Chodz tutaj!
Uran bał się, że może meteoryt zaraz uderzy w stację kosmiczną. Jechał szybko na wózku. Minął
drzwi i był wewnątrz śluzy.
 Co się dzieje?  spytał, podczas gdy brama wejściowa otwierała się na mroczną, lodową
równinę.
Towarzysz nie odpowiedział.
 Ile czasu minęło?  spytał Heinz.
 Zależy.
 Zależy od czego?
 O jakim czasie mówisz?
 Jak długo tu jestem?
 Dwanaście godzin.
 Dlaczego powiedzieliście  zależy ? Gdybym się znajdował w innym miejscu, to nie byłoby to
samo?
 Nie.
Takiej odpowiedzi nie oczekiwał. Był przerażony. Był zmęczony zadawaniem pytań, zmęczony
niespodziankami i nie chciał zdenerwować Gospodarzy. Ale musiał zrozumieć.
 Moglibyście mi wyjaśnić?  spytał.
Nastąpiła chwila ciszy.  Ty masz jakieś wyobrażenie o czasie  powiedzieli.
 Tak, oczywiście.
 Wyjaśnij nam.
 Hm, to nie takie proste. Obserwując wszechświat zauważyliśmy, że istnieje jedna
charakterystyczna rzecz, która łączy wszystko to, co realne  przeobrażenia. Każda rzecz,
jakakolwiek istota, podlega zmianom, przeobraża się w sposób ciągły. Nie istnieje nic, co dzisiaj
byłoby podobne do siebie z dnia poprzedniego.
Każdy nieskończony ułamek czasu, każda mikrosekunda, niesie za sobą zmiany. Wszystkie
przedmioty się zmieniają. Nawet góry, które naszym oczom ukazują się jako symbole niezmienności,
ulegają wolnym zmianom  Heinz gryzł wargi  molekuły, które tworzą skały, zamieniają się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •