[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pudełeczka i schował do kieszeni, jak talizman na szczęście.
Gaby weszła do kuchni.
- Cóż, pora na mnie. - Gdy przytaknął, dodała nieśmiało: - Wiesz, w sumie
mogłabym zostać trochę dłużej, gdybyście potrzebowali mnie z Heather po ostatnich
przeżyciach...
- Heather i ja damy sobie radę. Poza tym w poniedziałek dojedzie do nas
Teresa.
- Masz rację - odparła dziwnie zirytowana. - W takim razie pójdę po kurtkę.
Poszedł za nią do holu, gdzie w ślimaczym tempie wkładała kurtkę i zapinała
guzik po guziku. Potem podeszła do niego i popatrzyła mu w oczy.
- %7Å‚egnaj, Luke.
- %7Å‚egnaj, Gaby.
Wspięła się na palce i leciutko ucałowała go w usta. Już miała się odsunąć, ale
jakby po namyśle pocałowała go jeszcze raz, mocniej i żarliwiej.
126
S
R
To już były tortury. Kochał tę kobietę, ale nie mógł przecież jej tego
powiedzieć. Wydawała się rozdzierająco smutna. Jak gdyby czymś ją rozczarował.
W jej oczach malował się ból.
- Pójdę pożegnać się z Heather.
- A ja sprawdzę, czy nic twojego nie zostało w błociarni - rzekł posępnie.
Kiedy wrócił do holu, Gaby odskoczyła od stolika jak oparzona. Nagle
pojawiły się na nim kluczyki, których jeszcze przed chwilą tam nie było.
- I co? - zapytała.
- Niczego nie zapomniałaś.
- Wiesz co, a mnie się zdaje, że mam w samochodzie twój parasol. - Zerknęła
na kluczyki i wyszła.
Luke poczuł się absurdalnie szczęśliwy. Ona chce, żeby znowu ukradł jej
kluczyki! Nie, pomyślał. Jeśli Gaby chce zostać, niech sama mu o tym powie. Nie
zamierzał jej pozbawiać prawa wyboru.
Podeszła do niego i podała mu parasol.
- OddajÄ™ zgubÄ™.
- Dzięki. - Postawił go pod ścianą.
Gdy zobaczyła, że kluczyki wciąż leżą na stoliku, nie przestała się uśmiechać,
ale oczy jeszcze bardziej jej posmutniały.
Luke odprowadził ją do samochodu. Wsiadła i odjechała, nawet się na niego
nie oglądając. Dopiero wtedy wyzbył się resztek nadziei.
Jechała bardzo powoli, wpatrzona w lusterko. Jeszcze chwila i za nią
pobiegnie. Przyśpieszyła odrobinę. Nogi mu do ziemi przyrosły czy co? Czemu
wciąż tam stoi?
Nie waż się płakać! Sama tego chciałaś, pamiętasz? Postanowiłaś odejść, a on
uszanował twoją decyzję. Nie ma powodu do łez.
Tyle że sama już nie rozumiała, dlaczego odjeżdża, skoro tak bardzo chce
zostać.
127
S
R
Zwolniła, a chwilę pózniej zahamowała. Otworzyła drzwi, wyskoczyła z
samochodu i zaczęła biec. Silnik wciąż pracował, kluczyk tkwił w stacyjce, ale jej to
nie obchodziło. Gnała tak szybko, że zgubiła but.
Biegła utykając, śmiejąc się i płacząc równocześnie, dziwiąc się samej sobie,
jak mogła wątpić w jego miłość. Widziała ją w każdym jego spojrzeniu. A potem
rzuciła mu się na szyję. Trzymał ją na rękach, a ona obejmowała go udami, i
całowali się i obejmowali.
- Kocham ciÄ™, Gaby Michaels.
Uśmiechnęła się, czekając, by postawił ją na ziemi.
- Wiem. Ja też cię kocham. Mogę zostać? Proszę!
Zaśmiał się miękko.
- Bałem się, że już nie spytasz! Tylko... obiecaj, że nie zaczniesz znowu nosić
tych ohydnych butów!
- Prawdę mówiąc, to stopy bolały mnie w nich jak nie wiem co, no i bałam się,
że skręcę sobie nogę w kostce, więc chyba zostawię je na szczególne okazje.
Pocałował ją jeszcze raz i szepnął jej do ucha:
- No ale jeśli masz zostać, jednego będę się domagał.
- Luke! Byłeś taki romantyczny. Nie psuj tego!
- Masz to nosić - powiedział, wyjmując z kieszeni pierścionek. - Ale tylko jeśli
chcesz.
Pocałowała go tak, że przestał w to wątpić.
- Oczywiście, że chcę, ty marudo!
Chciał wsunąć jej pierścionek na palec i omal nie upuścił go na ziemię, z okna
na piętrze bowiem dobiegły ich hałasy. To Heather podskakiwała z radości,
piszczała i klaskała.
Uśmiechnęli się do siebie.
- Włóż go jak trzeba - rzekł, wskazując pierścionek, który zatrzymał się na
czubku palca.
128
S
R
- Ty nigdy nie przestaniesz, co? - Westchnęła, wsuwając pierścionek do
końca.
Popatrzył jej prosto w oczy i pocałował ją jeszcze raz. Usta miał ciepłe i czułe.
- Masz rację - szepnął jej do ucha. - Nigdy nie przestanę cię kochać.
129
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •