[ Pobierz całość w formacie PDF ]

poprawienie, mimo komputeryzacji, zajęło im mnóstwo czasu.
- Komputery to nie moja działka, zwłaszcza kiedy się mylą -mruczał jej nad uchem, kiedy
sprawdzali to, czego, jak przysięgał Manny, nie było w magazynie, a co komputer stale
wykazywał.
- To błąd człowieka, Manny.
- Owszem, jakiś człowiek zużył resztki oleju silnikowego i tego nie wprowadził. - Stuknął
palcem w ekran. - Wpisz to tutaj. Olej silnikowy. Jutro przywiozÄ™ skrzynkÄ™ z Hyannis.
- Dzięki. Obejrzałeś silnik Derka?
- Jest następny w kolejce. Rozumiem, że nasza stocznia będzie się zajmować teraz również
naprawÄ… drewnianych Å‚odzi i stolarkÄ….
T eak zarumieniła się.
- Rozmawiałeś z Derkiem?
- Wolałbym usłyszeć to od ciebie. Niezły pomysł, gdyby ktoś mnie o to pytał. Ale nikogo nie
obchodzi moje zdanie ..
Poklepała go po ramieniu.
- Rzecz w tym, że to pomysł Derka. Niemal mi to narzucił, kiedy sprzedano "Kestrala", a
nowi właściciele szukali kogoś, by się nim zajął.
. - Czy Derek okaże się solidnym pracownikiem? Sprawdziłaś jego referencje? - Zarumieniła
się jeszcze mocniej i Manny pogroził jej palcem. - Lepiej mniej go na oku.
- Oczywiście! T o jest dobry fachowiec. Katalog jego prac o tym świadczy. Zciągnie do
stoczni wielu klientów. A jeśli już o tym mówimy, potrzebna mi twoja opinia. Chcę
zaproponować nasze usługi jachtklubowi w Skerrystead. Ty już pracujesz nad silnikiem z ich
wyciągarki. Odkąd pamiętam, korzystali ze stoczni Marina przy Harbor Street, lecz zdaje się, że
ich wzajemne stosunki nieco się pogorszyły. Mamy dość sprzętu, by zająć się łodziami i dokami.
Obsługiwaliśmy prywatne nabrzeża, odkąd ojciec zajął się tym interesem. Dlaczego więc .nie
nawiązać współpracy z prywatnymi klubami?
- Uważam, że warto spróbować.
- Wiedziałam, że tak powiesz. Gdzieś w połowie tygodnia spróbuję się umówić na spotkanie
z kierownikiem klubu i kimÅ› z zarzÄ…du.
- Może jest w tobie coś z twojego staruszka. On
poszedłby na wszystko, by utrzymać stocznię. - Czyżby to był komplement?
Manny spojrzał na nią z ukosa.
- Przecież mnie znasz.
Teak uniosła rękę i przyłożyła dłoń do płonącego policzka. Derek Tate jest jej
pracownikiem. Nie różni się od zatrudnionych w stoczni fachowców. Cokolwiek rodzi się
między nią a tym ekspertem od drewnianych łodzi, nie może wykroczyć poza ramy kontaktów
służbowych. Derek będzie dla niej znaczył tyle, ile każdy inny mężczyzna zatrudnionw stoczni.
Zadrżała na tę myśl.
O drugiej po południu Greg przywiózł łódz Bendette'ów. Razem z Derkiem rozsunęła wrota
hangaru i patrzyła, jak "Kestral" znika w olbrzymiej przestrzeni.
Derek zatarł ręce.
- Ta praca będzie dla mnie przyjemnością.
- Jak długo próbowałeś wytrwać w rodzinnym interesie?
- Za długo.
- Było aż tak zle?
- Oczywiście nie wszystko było złe. Wydawało mi się, że zainteresuje .mnie dział sprzedaży.
Zacząłem pracować w ośrodku produkcyjnym w Chicago, a skończyłem w macierzystym biurze.
- Na Manhattanie.
- Pracowałem w Midtown. Mieszkałem w Darien.
- Z Hilary.
- W pobliżu Hilary. Przez cały czas byłaś blisko, w dzielnicy bankowej.
- Zwiat jest mały, Derku. Rozejrzał się po stoczni.
- I robi siÄ™ coraz mniejszy.
Po trzech dniach pracy przy "Kestralu" Derek dostrzegł, że jest akceptowany przez ludzi w
stoczni. Nawet ci, którzy pamiętali go jako rozpuszczonego synalka jednego z najbogatszych
klientów, wpadali do niego na kawę. Sprawdzali, jak idzie mu praca i wymieniali uwagi o
łodziach. Proponowali swoje narzędzia i udzielali rad. Jeśli oczekiwali wyniosłości czy
obojętności, spotkała ich miła niespodzianka. Jedynym wyjątkiem była jego szefowa. Niepokój
Teak narastał wprost proporcjonalnie do sympatii, jaką Derek zdobywał u pozostałych
pracowników. W środę rano zjawiła się u wrót hangaru z paczką. Jak zwykle miała na sobie
dżinsy i sweter, tym razem zielony w żółte plamki. Przebywanie o pięćdziesiąt metrów od niej
budziło przyjemne podniecenie.
- Nadeszły twoje ściski. Derek otarł czoło rękawem. - Wejdz.
Postawiła karton na blacie i spojrzała na rysunki techniczne: szkice ramy lustra, przypięte do
tablicy.
- Następne zlecenie?
- Klientka i ja zaprojektowaliśmy to lustro, by pasowało do stolika, który wykonałem dla niej
jakiÅ› rok temu.
- Wygląda pięknie. - Dostrzegła na milimetrowym papierze rysunek odwróconej muszli. -
Mahoń?
- Ze złoceniami. Współpracuję z pewną firmą z Bostonu.
Teak umilkła. Derek patrzył, jak się odwraca.
Podchodząc po cementowej podłodze do łodzi, zostawiła w trocinach odcisk trampka.
Udawała, że ogląda rufę "Kestrala". Jeśli czuła na sobie jego wzrok, nie dała tego poznać.
Zaskoczyło go, jaką przyjemność sprawiało mu samo przyglądanie się Teak.
Wrócił do pracy.
- Czy mogę coś dla ciebie zrobić? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •