[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przynosili za nim wiele soboli, gronostajów i wyporków jelenich.
Mówi wtem do mnie ewangelista, że ja, mieszkając przez lat dwa w
niższej Kamczatce, nie wiedziałem o ich skarbach, które się tam znaj-
dują. Jakoż rozwija korę brzozową i pokazuje mi kilka grzybów suszo-
nych powiadając, że one są cudowne, rosną na jednej tylko wyniosłej
górze blisko wulkanu.
Uważ Panie, rzecze Ewangelista, że te futra dostałem za grzyby i
oni gotowi cały majątek oddać gdybym ich posiadał więcej. Te grzyby
mają taką własność, że kto ich zje, widzi swoją przyszłość. Ponieważ
nie mogłem sypiać, radzi mi więc, abym zjadł jeden. Wahałem się dłu-
go, lecz namyśliwszy się zjadłem połowę, co mi najmilszy sen sprawi-
ło. Ujrzałem się nagle w najprzyjemniejszych i najgustowniejszych
ogrodach, wśród rozlicznych kwiatów, między kobietami ubranymi w
białe suknie, i fetowały mnie różnymi owocami i jagodami i tysiące
innych przyjemności. Spałem dwie godziny więcej nad mój sen zwy-
czajny.
Na drugą noc namawia mnie abym zjadł całego. Ja byłem już od-
ważniejszy, zjadłem grzyb cały i w kilka minut zasnąłem. Obudziłem
się w godzin kilka, niby posłany z tamtego świata, aby mnie ten ksiądz
wyspowiadał. Mogła być północ, gdy zbudziłem Ewangelistę, który
NASK IFP UG
Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG
74
wziął stułę i mnie spowiadał. W godzinę zasnąłem znowu i spałem aż
do dwudziestu czterech godzin. Nie śmiem o moich w tym śnie okrop-
nych widzeniach nadmieniać. Przez com przechodził i com widział.
Pózniej przywiódł mnie ten grzyb do wielkiej niespokojności i melan-
cholii, bo temu wszystkiemu długo wierzyłem. Ostrzegałem też mojego
Ewangelistę, co on złego robił, aby się poprawił. Bo to wszystko
widziałem i przyszłość swoją: co mnie tym więcej czyniło
niespokojnym a pózniej niektóre z tych sennych marzeń sprawdziły się
na jawie. Nadmieniam tylko, że od powzięcia rozumu czyli od lat
pięciu lub sześciu, postępowanie całego życia w dalszych latach;
wszystkie osoby jakie tylko znałem w życiu i którymi przyjazń mnie
łączyła; wszystkie zabawy i czynności z kolei, dzień po dniu, rok po
roku, i przyszłość następną, wszystko to widziałem przed sobą.
Po wypoczynku trzechdniowym pobłogosławił mnie Ewangelista i
pożegnał się ze mną. Zrobiwszy zapasy żywności dla psów i ludzi, nie-
które słabsze psy pozamieniawszy, wzięliśmy dwóch nowych prze-
wodników i puściliśmy się w nową podróż.
Przez kilkanaście dni nie widzieliśmy żadnej kolonii. Potrzeba było
jechać bliski ziemi Czukczów, byliśmy w największej obawie aby się z
nimi nie spotkać, co nas pózniej nie minęło, ponieważ oni zawsze na-
padają i rozbijają nie cierpiąc Syberianów i Moskali.
Mieliśmy dla nich niektóre przygotowane prezenta w tytuniu,
szkiełkach, i innych cackach: do tego jeszcze mieliśmy tłumacza, który
dobrze posiadał ich język, a mimo największego pośpiechu w jezdzie,
nie mogliśmy ich uniknąć. Do trzydziestu Czukczów jadących na jele-
niach z polowania, niektórzy w czółnach, bo taki mają zimowy ekwi-
paż, napadli na nas. Tłumaczowi winniśmy ocalenie życia. Ten demon-
strował im naprzód; że wiozą człowieka z niewoli, który równie jak i
oni bił się za swoja ziemię; dziś go wraca i przyzywa Car biały, o któ-
rym proroki im opowiadają, że jest bardzo skrzydlaty i po kilka świa-
tów unosi. Mieli z sobą wiele soboli poprzewieszanych z mięsem, bo w
sidłach były łowione. Przyskoczyli najpierw do mojej kibitki, zdarli
kaptur futrzany i przypatrywali się twarzy, którym ja zaraz przygoto-
wane prezenta dawałem. Byli z tego bardzo kontenci i wzajemnie
wrzucili do mojego powozu kilkanaście soboli i trzy lisy na wpół czar-
ne. Tak tedy niespodziewanie i szczęśliwie rozstaliśmy się z nimi, któ-
rzy przed kilku laty dwie ekspedycje posłane rozbili. Wszyscy więc
Kamczadale i cała świta była mi wdzięczna za swe ocalenie, a najwię-
NASK IFP UG
Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG
75
cej tłumaczowi, któremu zrobiliśmy składkę w tytuniu i innych cac-
kach.
Na każdym miejscu nocleg odbywał się pod gołym niebem, gdzie
w najtęższe mrozy wypadało zawsze śnieg kopać i dobierać się do zie-
mi dla rozłożenia ognia, o czym wyżej nadmieniłem, mówiąc, jakim
sposobem psy karmiÄ… i noclegujÄ….
Przybyliśmy do kolonii czyli miasteczka od kilku set domów zwa-
nego Iżygińsk a zamieszkałego przez wielu Syberianów i Moskali.
Była tam komenda do kilkudziesiąt ludzi zbrojnych dla zasłonienia
narodów przez napadami Czukczów. W tym to miejscu spoczęliśmy
dni kilkanaście, ponieważ byłem słaby bez nadziei życia. Słabość moja
powiększyła się jeszcze, gdy mnie z zimna do ciepłego domu wniesio-
no. Nie było doktora gdzieby się zaradzić, tylko niejakiś stary, odstaw-
ny żołnierz puścił mi krew w ilości pół garnca i tym bardziej mnie
osłabił. Z owej krwi w godzinę zrobiła się czarna woda. Dostałem naj-
większych potów, z oczu strumieniami woda się lała; dławienia usta-
wiczne i milionowe kłucia na całym ciele. Po kilkunastodniowym wy-
poczynku mało mi się polepszyło; jednostajne symptomata nie ustępo-
wały.
Na drugi miesiąc przybyliśmy do portu Ochocka, skądem się
wprzódy ambarkował na okręcie. Byliśmy napadnieni od burzy ziem-
nej, w której śnieg tak się kręci, że wśród dnia ciemność nocna nastaje.
Gdyby nam przyszło było stać kwadrans na jednym miejscu, zostaliby-
śmy nieochybnie zasypani z całym ekwipażem; lecz my natychmiast
uciekaliśmy pod skały lub do gęstych borów, spiesząc niekiedy psom
na ratunek, aby nie poginęły w śniegu; trwała ta burza blisko trzy dni.
Zabrakło nam żywności a jeszcze na dni kilka byliśmy od Ochocka
odlegli.
Dla oszczędzenia żywności dla psów, Kamczadale byli zmuszeni
zjadać psy same. Już nam przychodziło ginąć w tym miejscu. Psy nie
odbierając swej porcji zwyczajnej, na siłach ustawały i między sobą się
gryzły rozrywając słabsze. %7ładnego futra, rękawic ani kaptura przed
nimi położyć nie można było, bo to wszystko z głodu porywały i zjada-
ły. Ja miałem cokolwiek jeszcze żywności, jako to: mięso odgotowane
jelenie, trochę ryb więdłych i część małą okruszyn sucharów w wo-
reczku skórzanym, co mi komendant udzielił na drogę. Miałem prócz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •