[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odjechać?
 Jutro rano. Do tego czasu konie wypoczną, ja zaś będę mógł omówić szczegóły wyprawy z Piorunowym Grotem i Sępim Dziobem.
 A więc \yczę powodzenia.
Posłuchanie było skończone. Sternau i jego towarzysze udali się teraz do lorda Drydena. Po naradzie postanowiono, \e ze względu na
obecność w hacjendzie del Erina Emmy, Rezedilli i Karii pojadą tam Piorunowy Grot, Gerard i Niedzwiedzie Serce. Jeszcze tego
wieczora spotkali się z senioritą Emilią, przebywającą, jak się okazało, w Potosi. Powitanie, a jednocześnie po\egnanie upłynęło w miłej
atmosferze. Rankiem, jak ustalił Sternau, wszyscy rozjechali się.
W jakiś czas pózniej odbył się uroczysty wjazd prezydenta Juareza do stolicy. Ludność przyjmowała go z entuzjazmem. Witała w
Zapotece człowieka, który dzięki \elaznej wytrwałości i odwadze z wygnańca stał się znów władcą kraju. Wszystkie domy przystrojono
kwiatami i chorągwiami. Wiwatom nie było końca.
Ju\ jednak następnego dnia entuzjazm zmienił się w trwo\ne wyczekiwanie. Juarez zaczął wymierzać sprawiedliwość. Aresztowano i
przesłuchiwano tych, którzy współpracowali z okupantami. Na wielu ludzi padł strach i trwoga. Niektórzy, mając nieczyste sumienie,
szukali ratunku w ucieczce. Juarez nie stosował terroru. Nie mścił się, nie powodował osobistymi uczuciami, lecz wyłącznie względami
obiektywnymi. W tych jednak przypadkach, w których zbytnia łagodność mogła zle wpłynąć na sprawy ogólne, okazywał się
nieubłagany i karał z całą bezwzględnością. Działał bardzo energicznie, tote\ w krótkim czasie państwo zaczęło funkcjonować
normalnie i cieszyć się uznaniem w oczach świata. Z czasem nawet te kraje, które przedtem popierały Maksymiliana, zaakceptowały
Juareza jako prawowitego władcę Meksyku.
Był pózny wieczór. Mieszkańcy stolicy spali. Od północy zbli\ała się grupka jezdzców. W jasnym świetle księ\yca mo\na było
rozpoznać, \e eskortują jeńca przywiązanego do muła oraz lektykę umocowaną do grzbietów dwóch wierzchowców. Rozlegały się z niej
bez przerwy jakieś jęki. Eskorta nie zwracała na nie uwagi.
Oddział dotarł do miasta, minął kilka ulic i zatrzymał się przed siedzibą rządu. Jezdzcy zeskoczyli z koni. Jeden z nich wszedł do
budynku. Na pytanie wartownika, czego sobie \yczy, odparł:
 Chciałbym widzieć się z prezydentem. Czy jeszcze nie śpi?
 Nie. Pracuje zwykle do świtu.
 Proszę mnie zameldować. Nazywam się Sternau.
 Nie wolno mi teraz meldować nikogo. Prezydent rozkazał, by mu nie przeszkadzano. Proszę przyjść w dzień.
 Odkąd to wartownik wyznacza audiencję? Jeszcze raz proszę, byście mnie zameldowali.
Stanowczy ton sprawił, \e wartownik wykonał polecenie. Wkrótce wrócił jak niepyszny.
 Prezydent prosi seniora  powiedział uni\onym tonem.
Wszedłszy do Juareza, Sternau zaczął go przepraszać, \e zjawia się o tak póznej porze, ale prezydent mu przerwał.
 Nareszcie!  zawołał.  Od dawna czekam na was!
 Nie mogliśmy przybyć wcześniej, senior. Musieliśmy czekać na tych z hacjendy. Tymczasem Josefa Cortejo zachorowała i
niepodobna jej było transportować. Wiadomo panu zapewne, \e kiedy przebywała w hacjendzie del Erina, jeden z vaquerów poturbował
ją dotkliwie, mszcząc się za krzywdy Arbelleza. W dodatku leczono ją niewłaściwie.
 Ale teraz jest zdrowa?
 Nie. I ju\ nigdy nie wyzdrowieje. Niemal cudem udało mi się doprowadzić ją do takiego stanu, \e mo\na ją było tutaj sprowadzić.
Zastosowałem silne środki antybólowe, ale mimo to jęczy i stęka bez przerwy. I to nie jest symulacja. Myślę, \e umrze wkrótce.
Juarez pokiwał głową.
 Sam Bóg ją ukarał, zanim jeszcze otworzyły się księgi praw. Nie ulega wątpliwości, \e istnieje sprawiedliwość, działająca bardziej
niezawodnie ni\ nasza. Czy przesłuchał pan jeńców, senior Sternau? Wyznali coś?
 Niestety, nic.
 Spodziewałem się tego. Dobrze, \e swego czasu przejęliśmy list, który z hacjendy del Erina Josefa pisała do ojca. To bądz co bądz
wa\ny dowód winy.
 Myślę, \e właśnie Josefa zacznie mówić. Przestanę jej dawać leki uśmierzające, a wtedy nie wytrzyma i wyzna wszystko.
 Jako człowiek współczuję tej dziewczynie. Jako sędzia muszę przyznać, \e zasłu\yła na swój los. Spodziewam się, \e wszyscy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •