[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niej. Poza tym był niemal pewien, że gdyby nie wytrąciło go z równowagi odkrycie jej
oszustwa, w ciągu kilku miesięcy by o niej zapomniał.
- Aatwo przyszło, łatwo poszło - podsumował. - Ale jest różnica pomiędzy tym, że
jakaś kobieta wystawia mnie do wiatru, a tym, że robi ze mnie durnia.
Cóż Bethany mogła na to odpowiedzieć? Najwyrazniej jej przeprosiny mu nie wy-
starczały. Nagle przyszło jej na myśl, że może Cristiano nie przyjechał tu po to, by uzy-
skać od niej wyjaśnienia, lecz by odzyskać pieniądze, jakie na nią wydał. Tak, płacił za
posiłki i za garderobę. Gdyby wzięła na Barbados swoje własne ubrania, Cristiano
R
L
T
wszystkiego by się domyślił. Więc powiedziała mu, że w całym tym pośpiechu wzięła
tylko kilka rzeczy i Cristiano zaproponował jej na Barbados zakupy. Miała wyrzuty su-
mienia, że w ten sposób go wykorzystuje, z drugiej jednak strony wiedziała, że to dla
niego niewielki wydatek. Oczywiście, gdy tylko wróciła do Londynu, zapakowała
wszystkie te rzeczy do torby i oddała na cele charytatywne, bo poczucie winy nie pozwo-
liłoby jej ich używać. Ale Cristiano i tak nigdy by w to nie uwierzył. Seks w zamian za
pokrycie wszystkich wydatków - brzmiało jej w głowie.
- Tak się składa, że wpadłem na prawdziwą Amelię Doni - ciągnął Cristiano. -
Wyobraz sobie moje zdziwienie, kiedy mi jÄ… przedstawiono w domu mojej matki.
- Co jej powiedziałeś? - Bethany natychmiast pomyślała o Amy i jej przyjaciółce,
która była na najlepszej drodze, by wyzdrowieć.
- Nic. Rzecz jasna. Nie tłumaczę się przed nikim. Ale moi ludzie zbadali sprawę i
wszystkiego siÄ™ dowiedzieli.
- Twoi ludzie?
- Zdziwiłabyś się, jak potrafią być skuteczni. Prawdziwi łowcy głów.
- Amy poprosiła mnie, żebym zaopiekowała się mieszkaniem - wyjaśniała mu
Bethany. - Catrina poprosiła ją, bo była w Londynie...
- W ośrodku odwykowym. Tak, wiem.
- Nie chciała, żeby jej matka chrzestna się o tym dowiedziała. Słuchaj, nikomu nie
stała się krzywda.
- Naprawdę sądzisz, że troszczę się o losy jakiejś panienki z problemami? - wark-
nął urażony, że Bethany tak gładko przechodzi nad tym, co zrobiła jemu.
- Nie, ale próbuję ci tylko powiedzieć, że... no cóż...
- Przejdzmy do sedna. Dlaczego mi nie powiedziałaś, kim jesteś, kiedy zjawiłem
siÄ™ w mieszkaniu?
Jej kłamstwo urosło w jego głowie do niebotycznych rozmiarów i kiedy myślał o
tym, jak łatwo dał się przez nią nabrać, czuł wściekłość. Był jak nastolatek, któremu
królowa balu wmówiła, że jest dla niej całym światem, podczas gdy za jego plecami
spotykała się z setkami innych chłopców.
R
L
T
- Zastałeś mnie w złym momencie - szepnęła Bethany żałośnie. - Rzecz w tym, że
ja... - urwała bezradnie.
- Pozwól, że ci pomogę. Udawałaś wielką damę? W pożyczonych ciuchach? Od-
grywałaś przedstawienie?
- Nie rób tego!
- Czego mam nie robić? Ach tak, zapomniałem, że masz problem z mówieniem
prawdy.
- Wałęsałam się po mieście na słońcu, a potem wróciłam do mieszkania, zrobiłam
sobie kąpiel i pomyślałam, że mogłoby być zabawnie przymierzyć kilka sukienek z gar-
deroby. Nigdy nie miałam na sobie nic drogiego. Coś mnie podkusiło. Nigdy nie zrobiłeś
czegoÅ›, czego nie powinieneÅ›?
- Może to dziwne, ale potrafię rozróżnić dobro od zła!
- Wtedy nie wydawało mi się to niczym złym! - niemal krzyknęła Bethany. Czy
naprawdę tak trudno było ją zrozumieć? - Nie spodziewałam się, że ktoś przyjdzie - do-
dała usprawiedliwiająco. - A ty się wprosiłeś...
- Nawet nie próbuj zwalać części winy na mnie!
- Nie robię tego! - zaprzeczyła Bethany gwałtownie. O rany, ta rozmowa szła coraz
gorzej, a jej rodzice lada chwila przyjdÄ….
Bethany nerwowo zerknęła na zegarek.
- Wybierasz siÄ™ gdzieÅ›? - warknÄ…Å‚ Cristiano, bacznie jÄ… obserwujÄ…c. - Kolejna go-
rąca randka z nowym facetem, który ma cię za kogoś zupełnie innego?
Bethany zignorowała jego zjadliwy komentarz.
- Słuchaj, próbuję ci tylko wyjaśnić. Nie chciałam wsypać koleżanki. Nie powin-
nam była być w tych ciuchach, w ogóle nie powinnam była znalezć się w tym mieszka-
niu!
- A więc to dlatego, że jesteś taką altruistką i z troski o innych przez dwa tygodnie
udawałaś przede mną kogoś innego...
- Nie miałam pojęcia, że tak się to wszystko skończy - usiłowała się bronić Betha-
ny.
- To znaczy, w łóżku?
R
L
T
- Tak.
- Ale w żadnym momencie w ciągu tych dwóch tygodni nie przyszło ci do głowy,
że mam prawo znać tożsamość osoby, z którą dzielę łóżko i mieszkanie?
- Przepraszam... Miałeś do tego prawo. Po prostu bałam się, że...
- %7łe możesz raz na zawsze stracić coś, w czym dopiero co zasmakowałaś? %7łycie na
wysokim poziomie?
- Nie! Ja taka nie jestem!
- Może jestem uprzedzony, ale ciężko mi w to uwierzyć - żachnął się, coraz bar-
dziej zły.
Bethany ze zgrozą spojrzała na jego filiżankę. Minęło już czterdzieści minut, a on
upił zaledwie kilka łyków. Jej ręce drżały z emocji. Chciało jej się płakać.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi prawdy, gdy wakacje dobiegły końca? Gdy mnie
już do cna wykorzystałaś? Po co ta cała scena zniknięcia?
Bethany otworzyła usta, by odpowiedzieć, lecz szybko z powrotem je zamknęła.
Jak mogła mu powiedzieć, że wyznałaby mu wszystko, gdyby rzeczywiście ten romans
nic dla niej nie znaczył? Gdyby była w stanie potraktować tę sprawę jak rozrywkę, dobrą
zabawę, powiedziałaby mu o wszystkim, ponieważ jego reakcja nie mogłaby jej dotknąć.
Ale ona zakochała się w nim jak smarkula i strasznie się bała odrzucenia i gniewu
Cristiana. Więc postanowiła uciec. Dosłownie. Tuż po powrocie do Rzymu poszli na ko-
lację i Cristiano, gładząc jej dłoń spoczywającą na stoliku, mówił, że chce się z nią spo-
tykać w Londynie. %7łartował nawet, że ją tam odnajdzie, nawet jeśli ona nie będzie tego
chciała. Tej samej nocy Bethany spakowała rzeczy i tuż przed północą wybyła. Nie zo-
stawiła mu nawet kartki.
Cristiano czuł, jak w obliczu jej milczenia, narasta w nim gniew.
- Powiedz mi w takim razie, pytam z ciekawości. Ile w tym całym udawaniu było
ciebie? Wszystko było udawane?
- Byłam sobą. Nie udawałam kogoś innego.
- Ach, a więc jesteś kłamliwa z natury? Bo niezle ci szło, a wszystko, co mi po-
wiedziałaś, to wierutne kłamstwa. A więc na serio jesteś słodką, niewinną, bezpretensjo-
nalną dziewczyną, z poczuciem humoru? Trudno mi w to uwierzyć...
R
L
T
- Och, ta rozmowa zmierza donikąd. - To był koszmar.
Bethany przez myśl nie przeszło, że Cristiano wytropi ją w tym przez wszystkich
zapomnianym zakątku Europy. Miała już dosyć tych wszystkich kłamstw i nie mogła się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •