[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dywali .
Tak pisał Ludwik Flaszen w słynnym artykule Nowy Zoil, czyli o schematy-
zmie A. D. 1951. Zmiały ów artykuł przeszedł do historii literatury i wieści
gminnej jako celny a skuteczny strzał w produkcyjniaki, które istotnie ob-
śmiał. Za schematyzm w stawianiu i rozwiązywaniu problemów i za papiero-
wość bohaterów. Tylko za to. Bo poza tym  to wszystko prawda : że bumelant
przeżywa przełom, a inteligent pomyka chyłkiem i uniżenie się kłania, a poza
tym jest szkodnikiem i wrogiem klasowym.  Od literatury wymagamy mniej 
pisze dalej krytyk  niech pokaże procesy historyczne w przekroju jednostki.
Ale zarazem więcej: niech wykryje ich motywy i ukaże przebiegi psycholo-
giczne .
Ta recepta brzmi bardzo ogólnikowo, nic więc dziwnego, że kto mógł, tłu-
maczył ją po swojemu i w potocznej praktyce sprowadzał do tego, że wyposa-
żał bohatera produkcji w tzw. życie osobiste. %7łeby nie było schematycznie,
żeby bohater nie był papierowym wzorem cnót, to  życie osobiste było cza-
sem pogmatwane, czasem nawet naganne. A w ogóle  życie osobiste to był
po prostu romans.
Antyschematyczny pamfiet Flaszena zrodził więc nowe schematy, od któ-
rych autor odwróciłby się ze zgrozą, gdyby je znał. Nie ponosi za nie odpo-
wiedzialności, po pierwsze dlatego, że ich nie przewidywał, po drugie   od-
świeżacze tematu produkcyjnego od dawna znają i pierwsze powieści pro-
dukcyjne, i ich krytykÄ™, i na ostatek recepty i sposoby na ich polepszenie tyl-
ko ze słyszenia. Gdyby znali Nowego Zoila z pierwszej ręki, znalezliby tam
40
zdania dla praktyki literackiej pożywniejsze niż owo cytowane powyżej o
 przebiegach psychologicznych . Na przykład to, że dyskusja między prota-
gonistami musi mieć jednak pewien poziom, także w argumentach strony
potępianej, inaczej bowiem będzie starciem Guliwera z Liliputem (jednym L i
l i p u t e m, zaznaczam dla porządku, bo z gromadą to już inna sprawa),
czyli i nieciekawa, i komiczna, i wreszcie nieprzekonujÄ…ca.
Ale o dalszych partiach artykułu Flaszena się zapomniało, na placu został
strach przed popadnięciem w produkcyjniakowatość i przekonanie, że bez
 życia osobistego nie ma powieści. Wdzięcznym materiałem na poparcie te-
zy, że tak właśnie się mniema, jest powieść Bratnego Lot ku ziemi. Głupi, za-
wistny a dobrze ulokowany w układach szef doprowadził do samobójstwa
genialnego elektronika, a przy okazji cofnął poza standardy światowe naszą
elektronikę, choć mieliśmy szansę utrzymania się w ścisłej czołówce. Mówi
się, że powieść jest oparta na zdarzeniach prawdziwych, ale choćby to  mó-
wienie było wyssane z palca, wiemy skądinąd, że z naszą elektroniką stało
się coś niedobrego. Ot, niedawno słyszeliśmy w telewizji, że prześcignęli nas
nawet i Bułgarzy i że w ramach RWPG my będziemy produkować drukarki
(dobrze jeszcze, że nie stołki dla programistów). Powieść o tym to mógłby być
krzyk, bicie na alarm, ostrzeżenie i początek dyskusji, nazwiska antagoni-
stów mogłyby się stać symbolami, gdyby autor miał odwagę zająć się tylko
 produkcją . Ale gdzie tam  bohater musi mieć życie osobiste, więc ma: trzy
romanse, nieślubnego syna i żeby było jeszcze ciekawiej, ten syn zadaje się z
marginesem społecznym, jego przeżycia z panienką bez przesądów zajmują w
powieści tyleż miejsca, co starcia jego ojca z kanalią. Tym sposobem powieść
na pewno nie jest  produkcyjna , jest za to nijaka i omalże nie wiadomo o
czym.
Przypadek Bratnego nie jest jedyny. Ilekroć współczesny pisarz wprowadza
jako bohatera technokratę, inżyniera, menażera, człowieka określonego za-
wodu, natychmiast weksluje od jego życia zawodowego w stronę  ważkich
problemów moralnych , funduje mu atrakcyjne albo przewrotne kochanki,
każe dumać nad  wyborem postaw , chłoszcząc przy tym ewentualne posta-
wy konsumpcyjne i moralną nicość używaczy życia. Dowiadujemy się tedy co
najwyżej, że droga cnoty jest ciernista albo że pogoń za światowym blichtrem
prowadzi w pustkÄ™, ale o tym, co nas wszystkich obchodzi: kto, jacy ludzie, z
jakich przyczyn pchają do przodu wóz naszej gospodarki, a kto i z jakich
przyczyn wpycha drągi w koła tego wozu  ani mrumru.
Bo to naprawdÄ™ nas teraz obchodzi. Stan gospodarki jest dziÅ› i punktem
honoru, i punktem zapalnym. I odbiorców prozy narracyjnej, a także filmu i
seriali mało poruszają najczulsze czy najbardziej zawikłane romanse. Co do
mnie, kiedy w serialu Dyrektorzy zaczynały się  sprawy osobiste bohaterów,
uważałam to za właściwy moment, żeby wstać z fotela i pójść do kuchni po
ciastka i herbatę. No ale  myślałam sobie  to widać taka moja osobista de-
wiacja. Ostatnio jednak, przez trzy tygodnie, oglądałam kolejne odcinki Zladu
na ziemi nie w gronie rodzinnym, ale wśród stosunkowo licznej a różnorodnej
publiczności (bo w świetlicy wczasowej). Gromadne oglądanie jest pouczają-
ce: ma się możność obserwowania reakcji publiczności (bo dwadzieścia parę
osób to już publiczność!) na żywo, reakcji spontanicznej, nie przerobionej
jeszcze na sądy i oceny i nie sformułowanej w schematy. Otóż kiedy na ekra-
nie pojawiała się gruchająca lub przekomarzająca się para, na sali po-
41
brzmiewał szmerek rozmów. Cichły one lub ustępowały miejsca głośnym,
krótkim komentarzom, gdy rzecz dotyczyła  produkcji . W odcinku Pomnik z
betonu największy aplauz zyskała scena wylewania betonu na ganek biura,
żywy acz nieprzychylny odzew znalazło też kilka złotych myśli kierownika, na
przykład:  Tylko bez demagogii albo  bo w gazetach jest tak, jak powinno
być, a tu jest tak, jak jest . [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •