[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sobÄ… drzwi.
- Jeszcze nie skończyłem.
- Za to ja nie mam ci nic więcej do powiedzenia - odparła zdecydowanie Penny. -
Jeśli chcesz z kimś porozmawiać, to raczej z Adamem lub własną żoną.
- Nie udawaj, że nie obchodzi cię i nie rani zdrada męża. Myślę, że jesteś zawie-
dziona i rozgoryczona, chociaż nie chcesz tego okazać.
- Co cię to obchodzi?! - Penny przestała nad sobą panować i podniosła głos.
- Zwiadomość, że współmałżonek się nami kompletnie nie interesuje, potrafi być
ogromnie dolegliwa. Teraz, kiedy spróbowałaś smaku małżeństwa, będzie ci trudniej
wytrzymać w samotności.
- Wręcz przeciwnie, uwielbiam być sama.
- Jeśli to prawda, powinnaś być bardzo zadowolona. Tyle że Adam lubi towarzy-
stwo i nie jest teraz sam, podobnie jak moja żona. Być może aż tak bardzo nie przejmu-
jesz się tym, że twój mąż właśnie podeptał ślubną przysięgę, ale ja mam serdecznie dość
bycia pośmiewiskiem.
- Zatem co zamierzasz, mój drogi? - spytała zasmucona Penny.
- Chciałabyś, żebyśmy stanęli do pojedynku?
- Oczywiście, że nie.
Timothy oparł się o ścianę.
R
L
T
- O dziwo, ja też nie. Przyjazń z Adamem już się dla mnie nie liczy, ale skoro tak
długo udawałem, że jego zdrada mnie nie obchodzi, byłoby dziwne właśnie teraz sięgać
po broń - stwierdził i w sposób szczególny popatrzył na Penny.
- Czy zamiast po broń, zamierzasz sięgnąć po mnie? - spytała.
- Nie powstrzymamy ich, jeśli będą chcieli być razem, ale nie ma powodu, żeby-
śmy cierpieli w samotności - odparł Timothy.
- Jeśli cokolwiek do nich czujemy, to bez względu na okoliczności będziemy cier-
pieli.
- Możemy trwać w tym cierpieniu razem.
Penny pokręciła głową.
- Przykro mi, nie mogłabym...
Timothy wyjął z kieszeni płaszcza butelkę i pociągnął z niej spory łyk.
- Czuję, że mógłbym się w tobie zakochać, gdybym tylko sobie na to pozwolił -
wyznał. - Jesteś wspaniałą kobietą, inteligentną, miłą i serdeczną. Uważam, że Adam nie
zasługuje na ciebie, moja droga. Ma mnóstwo zalet i przez lata sprawdzał się jako przy-
jaciel, ale, jak widać, w kwestii kobiet nie kieruje się rozumem. Miałem nadzieję, że przy
tobie siÄ™ zmieni.
- Ja również - przyznała Penny. - Nie chciałam, żeby to wszystko tak się skończyło.
Wydawało mi się, że od początku wiedzieliśmy, czego od siebie nawzajem oczekujemy.
Po pewnym czasie zakochałam się w Adamie - dodała z oczami pełnymi łez.
- Moja droga, już dobrze. - Timothy przyciągnął Penny i zamknął ją w braterskim
uścisku. - Nie płacz. On nie jest wart twoich łez.
- Doprawdy? - rozległ się nagle głos Adama.
Penny wyswobodziła się z objęć Tima i szybko otarła łzy rękawem.
- To nic takiego - szepnęła.
- Jeśli nie liczyć łez, jakie ta biedna kobieta wylewa z powodu twoich miłostek -
wtrącił Tim.
- Przestań - skarciła go zażenowana Penny. - Nic się nie stało.
- Nic? - zwrócił się do niej Adam. - Zastaję żonę w ramionach innego mężczyzny i
to ma być nic?
R
L
T
- Płakała przez ciebie - wtrącił Timothy. - Nie mogłem jej zostawić w takim stanie.
- Czyżbyś bardziej umiejętnie niż ja potrafił pocieszyć moją żonę? - Adam prze-
niósł wzrok na przyjaciela.
- Mógłbym w tym momencie zapytać cię o to samo - zareplikował Tim. - Najwy-
razniej nie wystarcza ci jedna kobieta. To zdecydowanie niesprawiedliwe, przyjacielu.
Zwłaszcza że romansujesz z moją żoną.
- Kompletnie nie zależy mi na twojej żonie - odparł dobitnie Adam.
- Dziś rano odniosłem inne wrażenie. W dodatku zarzekałeś się, że między wami
wszystko skończone i nigdy już nie będziesz przebywał w jej towarzystwie sam na sam.
Widać było, że Adam chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował z tego pomysłu. Ti-
mothy pokiwał głową.
- Nie potrafisz mi spojrzeć prosto w oczy i zaprzeczyć, prawda?
- Rzeczywiście spotkałem się z Clarissą - przyznał Adam - lecz przysięgam, że do
niczego nie doszło.
Penny ponownie napłynęły łzy do oczu. Adam przysiągł swojemu przyjacielowi,
nie jej, bo najwyrazniej na to nie zasłużyła. Sprzedała prawa do jego wierności za kilka
książek.
- Masz mnie za głupca? Widziałem was dobrze przez okno. Clarissa leżała przed
tobÄ… niemal naga.
- Pozory mylÄ….
- To twoja stara śpiewka - zauważył z przekąsem Tim. - Jeśli dobrze pamiętam,
słyszałem ją także w noc pożaru. Czy przynajmniej raz nie mógłbyś powiedzieć mi
prawdy? Ja mam w sobie dość przyzwoitości, by przyznać, że gdybym miał trochę wię-
cej czasu, a twoja żona była bardziej uległa, to pozory by cię nie zmyliły, gdybyś wszedł
do tego pokoju.
- Jak śmiesz! - Adama ogarnęła furia.
Już był gotów uderzyć Tima, lecz Penny podbiegła do męża i chwyciła go za rękę.
- Do niczego nie doszło. Proszę...
R
L
T
- Co w takim razie zamierzasz? - spytał szyderczo Tim. - Wyzwać mnie na poje-
dynek? A może to ja powinienem wyzwać ciebie? - Dodał jeszcze kilka słów coś po wa-
lijsku, których Penny nie zrozumiała, i splunął na podłogę.
Adam najwyrazniej doskonale zrozumiał słowa Tima, bo wyrwał się z uścisku
Penny i uderzył przyjaciela, przewracając go na podłogę. Tim podniósł się chwiejnie,
gotowy do walki.
- Możecie robić, co wam się żywnie podoba! - zawołała zdenerwowana Penny. -
Clarissa zresztą też. Mam was wszystkich dość!
- Idz do swojej sypialni - zwrócił się do niej Adam.
- A więc tak to będzie wyglądało? Zamierzasz postępować jak mój brat i, jakbym
była dzieckiem, odsyłać mnie do pokoju, żebym nie wchodziła ci w drogę? Dałam ci
pieniądze w zamian za wolność i spokój, chociaż nie doczekałam się ani jednego, ani
drugiego. Zależało ci na tym, żebym nie przyniosła ci wstydu w towarzystwie i nie
zbłazniła się jako pani domu. Pózniej okazało się, że mam być matką twojego dziedzica,
a teraz oczekujesz ode mnie lojalności, podczas gdy sam sypiasz z cudzą żoną. Mam tego
wszystkiego dość! Chcę być sama i wolałabym, żeby moje dzieci wychowywały się po-
śród kojotów niż twoich przyjaciół. Odchodzę od ciebie.
- Nie możesz, nie pozwolę na to! - Adam w jednej chwili zapomniał o Timie i o
bójce.
- Nie zatrzymasz mnie - oznajmiła ostrym tonem Penny. - Warunki zawartej mię-
dzy nami umowy zostały złamane. Jeśli dziś przeszkodzisz mi w odejściu, ponowię pró-
bę jutro. Wcześniej czy pózniej uda mi się od ciebie uciec. Jeśli chcesz, to przywlecz
mnie za włosy do swojego domu i zamknij w pokoju. Przekonamy się, jak to wpłynie na
twoją reputację, jeśli ludzie dowiedzą się, że czarujący, przystojny i zarazem zepsuty do
szpiku kości książę Bellston musi używać siły, żeby zachować żonę i jej fortunę - dodała
i pełna frustracji wyszła z gabinetu.
R
L
T
Rozdział dwudziesty pierwszy
Po wyjściu żony zdruzgotany Adam odwrócił się do przyjaciela i wyciągnął do
niego rękę, żeby pomóc mu wstać z podłogi. Tim zignorował ten gest i sam dzwignął się
na nogi, ocierając rękawem koszuli krew sączącą się z ust.
- Jesteś zadowolony? - zapytał.
- A ty? - odpowiedział pytaniem Adam.
- Myślę, że tak. Może wreszcie mnie zrozumiesz. Wystarczy, żebyś wyobraził ją
sobie w ramionach innego, a pojmiesz, co ja czułem. Clarissa doskonale zdaje sobie
sprawę z mojego samopoczucia i tym bardziej stara się mnie zranić. Mimo to nie mogę
od niej odejść. Grozi, że jeśli to zrobię, zabierze dzieci, które tak naprawdę niewiele ją
obchodzą. Kocham nasze dzieci, muszę je chronić.
Adam ponownie wyciągnął rękę w stronę przyjaciela, lecz ten ją odepchnął.
- Wracam do domu, którego drzwi pozostaną dla ciebie zamknięte. Mam nadzieję,
że to zrozumiesz.
- Podobnie jak drzwi mojego domu będą od tej pory zamknięte dla ciebie - odparł
Adam. - Pozwól jednak, że cię ostrzegę. Sprawy mogą przybrać jeszcze gorszy obrót. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •