[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Sprawiał wrażenie człowieka całkowicie bezradnego. Will nie
posiadał doświadczenia w kontaktach z walecznym do szaleństwa
ludem Północy. Ignorancja sprawiła, że popełnił drugą pomyłkę.
Zraniona dłoń nie odbierała bowiem skottyjskiemu wojownikowi
zdolności do stawiania oporu. Skottowie gotowi byli walczyć dłońmi,
stopami, głową, kolanami, łokciami, zębami. Wszystkim, czym trzeba,
jeśli było trzeba.
MacHaddish rąbnął Willa ramieniem tuż poniżej mostka.
Powietrze uciekło z płuc zwiadowcy wraz z głośnym  ufff! . Will
stracił oddech, zatoczył się, poczuł, że nogi wymykają mu się spod
kontroli. A po chwili zwalił się na plecy w głęboki śnieg. Przez
moment nic nie widział. W desperacji przeturlał się na bok,
przekonany, że Skott wykorzysta uzyskaną przewagę. Gdy wzrok
wychowanka Korpusu odzyskał sprawność, Will zobaczył, że rywal
skręca się w dziwacznej pozie z uniesionym prawym kolanem, lewą
dłonią obmacując cholewę buta.
Zapewne fakt, że MacHaddish musiał sięgnąć lewą ręką, by
wyrwać sztylet z cholewy prawego buta, ocalił życie Willa. Ruchowi
zabrakło niezbędnej płynności, a Will zyskał czas, żeby poderwać się
na równe nogi.
Gdy tylko mu się udało, od razu musiał uskoczyć w bok, by
uniknąć ataku MacHaddisha nacierającego sztyletem. Ostrze rozcięło
opończę niczym pajęczynę. Poczuł to i wymierzył cios całą podeszwą
buta w lewe kolano przeciwnika. MacHaddish wykonał zwód.
Uniknął wprawdzie dzięki temu straszliwego kopnięcia, lecz Will
zyskał czas potrzebny na wyciągnięcie saksy.
Generał usłyszał złowieszczy szept stali sunącej po wyprawionej
skórze. Jego oczy zwęziły się na widok ciężkiego ostrza, lśniącego w
gasnącym pod drzewami świetle.
Krążyli wokół siebie, zapraszając się wzajem do osobliwego
tańca. Sztylet był niemal tak długi jak saksa, chociaż klingę miał
węższą. Gdyby pojedynek toczyli w normalnych warunkach, obaj
zapewne dążyliby do zwarcia. W zwarciu łatwiej przemóc rywala,
wolną ręką chwytając go za nadgarstek dłoni, w której trzyma on nóż.
Walka w zwarciu bardziej przypomina starcie zapaśników niż
szermierczy pojedynek. Jednak MacHaddish posługiwał się z
konieczności lewą dłonią przeciwko prawej Willa. Mocowanie się nie
wchodziło zatem w grę. Jeśli którykolwiek chwyciłby drugiego za
przegub dłoni z nożem, tym samym wystawiłby na cios nieuzbrojoną
stronę. Musiałby oczekiwać natychmiastowego ataku.
Walczyli więc sposobem szermierzy. Na przemian wyrzucali
broń do przodu na długość ramienia, parli ku sobie i krzyżowali
ostrza. Jeden wyprowadzał sztych, drugi ten sztych parował. Stopy
obydwu zamiatały śnieg, bo każdy starał się upewnić, czy posiada
stabilne oparcie. I Will, i MacHaddish bali się oderwać nogi od
podłoża, aby nie potknąć się na jakimś wykrocie. Oczy obu zwęziły
się. Krążyli wokół siebie w najwyższym skupieniu. Will nigdy
wcześniej nie spotkał wroga przemieszczającego się tak kocio, jak ten
skottyjski generał. MacHaddish zaś jeszcze nigdy nie natknął się na
rywala zdolnego sprostać jego własnej, piorunującej szybkości.
Nawet jeśli zmuszony został do walki lewą ręką, pomyślał
zwiadowca, ten Skott posiada ogromnÄ… pojedynkowÄ… zaprawÄ™. Will
nie wątpił, że gdyby choć na mgnienie stracił pełną koncentrację,
Skott raczej na pewno by go dopadł. Sztylet atakującego generała
przeniknąłby wówczas niechybnie przez blokadę saksy i wbił się
między żebra. Will pojął z przenikliwą świadomością, że tego
wieczora może zginąć.
Próbował sięgnąć po nóż do rzucania, umieszczony w pochwie
ukrytej pod kołnierzem. Omal nie przypłacił lekkomyślnego ruchu
życiem. Przeszkodził mu kaptur opończy. Szamotał się rozpaczliwie,
usiłując odzyskać swobodę ruchów. A wtedy MacHaddish runął ku
niemu z wyciągniętym sztyletem.
Zdesperowany Will uskoczył, lecz poczuł, jak ostrze broni
Skotta pruje mu kamizelę. Po żebrach zwiadowcy spłynęła strużka
krwi. Z przerażenia zaschło mu w ustach. Ciął na odlew, chlaśnięciem
zmuszając Skotta, by się cofnął. Po czym obaj znów zaczęli krążyć.
Najgorsze, że Will musiał pojmać MacHaddisha żywego.
MacHaddish nie miał podobnych ograniczeń. Przyświecał mu
wyłącznie jeden cel: zabić przeciwnika tak prędko, jak tylko się da,
następnie zaś zniknąć w lesie, nim przybędą posiłki.
Gdzie, u licha, podziewa się Horace? - zastanawiał się Will, gdy
tak krążyli z generałem wokół siebie, wyprowadzając pchnięcia,
odparowując i blokując sztychy. Pojął, że młody rycerz mógł stracić z
nim kontakt. Horace stworzył Willowi szansę. Pozwolił druhowi
dogonić MacHaddisha. Lecz przecież sam przy tym odwracał uwagę
Skotta. Czyli hałasował, ile wlezie. I przemieszczał się. Przemieszczał
się na zachód, by generał sądził, iż wymyka się goniącym. Bardzo
możliwe, że teraz Horace nie ma pojęcia, gdzie znajduje się Will ani
co się tutaj wyprawia. Will zdał sobie sprawę, że został sam, zdany
tylko na własne siły oraz że wcale niewykluczone, iż zginie tu, pośród
tych posępnych drzew, a jego krew wsiąknie w śnieg.
Przypomniały mu się nagle słowa Halta.  Jeżeli zastanawiasz
się, czy przegrasz, przegrasz na pewno . Osłupiały, Will pojął, że
naprawdę szykuje się na przegraną. Pozwalał MacHaddishowi
narzucać warunki pojedynku; sam ledwie odpierał ataki. Nadeszła
pora. Czas przejść do ofensywy. Trzeba ryzykować.
Rozdział 18
Okazja nadarzyła się, gdy MacHaddish trafił nogą na spłachetek
zlodowaciałego śniegu. Całe to ich przemieszczanie się oraz
przesuwanie stóp wzruszyło i ubiło śnieg na małej polance. Gdy but
generała poślizgnął się na odsłoniętym, oblodzonym podłożu, Skott
stracił koncentrację.
Przez mgnienie oka nie uważał. Will pojął, że oto nadarza się
niepowtarzalna okazja pokonania rywala. PÅ‚ynnym ruchem przesunÄ…Å‚
się do przodu, wykonując równocześnie rzut saksą od dołu.
Wiedział już, jak szybkim refleksem odznacza się przeciwnik,
więc nie zakładał, że akurat tym sposobem zdoła ostatecznie
przełamać obronę. Zwiadowcy zresztą nie chodziło o zabicie rywala,
wręcz przeciwnie, ciągle liczył, że uda mu się wziąć Skotta żywcem.
Gdy lśniące ostrze mknęło w kierunku MacHaddisha, generał machnął
własnym sztyletem w desperackiej próbie osłonięcia ciała. W ostatniej
chwili zdołał odtrącić śmigającą ku niemu ciężką saksę. Rzut wywołał
jednak efekt, o jaki chodziło Willowi - rozproszył uwagę
MacHaddisha. Sztylet generała przestał na moment zagrażać
zwiadowcy. W chwili gdy Skott odbijał saksę, posyłając ją w bok,
Will rzucił się naprzód i z mocą imadła zacisnął prawą dłoń na lewym
nadgarstku generała.
Tyle że MacHaddish był zwinny jak wąż. Gdy Will chwycił go
za lewy nadgarstek, przeciwnik od razu wygiÄ…Å‚ siÄ™ w lewo,
gwałtownie szarpnął zwiadowcę, pociągając go do przodu i
pozbawiając równowagi. Ponieważ MacHaddish zdawał sobie sprawę,
że jego własna prawa dłoń stała się właściwie bezużyteczna, użył [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •